"Grube teczki wypełnione dokumentami, pojedyncze kartki z nadrukami logo wielkich znanych koncernów farmaceutycznych, także mniejszych producentów preparatów medycznych oraz importerów i dystrybutorów leżące w nieładzie na betonowej posadzce. Tak było przez wiele dni" - pisze "Codzienna". Do podziemnego garażu siedziby Urzędu Rejestracji Leków, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych dostęp jest łatwy. Tymczasem, jak podkreśla "GPC", chodzi o leki oraz miliardy złotych, które na ich refundację wykłada państwo, a na ich zakup pacjenci. Duża część dokumentacji przekazywanych do URLWMiPB stanowi tajemnicę firm farmaceutycznych. "Jeżeli to prawda, że dokumenty nie były odpowiednio zabezpieczone, powinny polecieć głowy" - powiedział wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia Czesław Hoc (PiS). Przypomina on, że za urząd odpowiada minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. "Premier Donald Tusk powinien wyciągnąć wobec niego konsekwencje, a odpowiednie służby oraz <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-nik,gsbi,25" title="NIK" target="_blank">NIK</a> przeprowadzić kontrolę" - dodał.