27 listopada warszawski sąd wydał wyrok w sprawie Sławomira Nowaka i skazał go na 20 tysięcy złotych grzywy. To kara za to, że w pięciu kolejnych oświadczeniach majątkowych zataił fakt posiadania zegarka, którego wartość oszacowano na ok. 20 tysięcy złotych. W reakcji na werdykt sądu były minister infrastruktury wydał oświadczenie i zakomunikował, że zrzeknie się poselskiego mandatu. "Uważam, że w obecnych warunkach pełnienie mandatu posła jest niemożliwe. Dlatego zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami w dniu dzisiejszym złożyłem marszałkowi Sejmu oświadczenie o zrzeczenie się mandatu posła" - głosi dokument wydany 27 listopada. Jak jednak ustalił "Fakt", wcześniejsze deklaracje mają się nijak do rzeczywistości. Sławomir Nowak nadal przyjmuje w swoim poselskim biurze. Co więcej, można się z nim umówić nawet na początek roku. Skompromitowany były minister zatem nadal pensję z kasy sejmowej bierze - podsumowuje dziennik "Fakt".