Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu stanowisko szefowej Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej straciła po dwóch latach Magdalena Sroka. Decyzja Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wywołała sprzeciw niektórych przedstawicieli środowiska filmowego, którzy uznali zdymisjonowanie Sroki za zamach na wolność artystycznego wyrazu. Tymczasem jak ujawnia na łamach "Faktu" Barbara Burdzy, audyt w instytucji wykazał ogromną skalę nieprawidłowości. Na przykład ponad połowę pracowników Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej łączyły relacje rodzinne. "Zatrudniano m.in. siostry, córki, ciotki, matkę, ojca, zięcia i synową ważnych postaci w instytucji" - czytamy. Według informacji "Faktu", ówczesna główna księgowa wciągnęła do PISF na etaty aż pięciu członków swojej rodziny, natomiast jeden z kierowców czterech krewnych. Tymczasem w instytucie od lat nie przeprowadzano rekrutacji. Audyt wykazał również nadmierne kreowanie stanowisk. "Był 'designer pieczątek' czy 'samodzielny manager'. Co samodzielnie robił manager? Tego nikt nie wie" - mówi rozmówca "Faktu". Dodatkowo dochodziło do wielu nadużyć finansowych (nadmierne albo nienależne nagrody dla pracowników) czy brak rejestracji umów cywilnoprawnych (wiele z nich zawierano ustnie). Więcej w "Fakcie"