Farfał zaprzeczył tym doniesieniom i zapowiedział, że pozwie "Gazetę Wyborczą" do sądu. Za opublikowanie tekstu "Były neonazista w TVP" Farfał domaga się m.in. 50 tys. zł zadośćuczynienia, przeprosin na stronach najbardziej poczytnych dzienników i tygodników, a dla samego autora artykułu - kary pozbawienia wolności za "publiczne znieważenie". Farfał wystąpi też do sądu o zakazanie "Gazecie Wyborczej" wszelkich publikacji na jego temat. Zapowiada też, że podejmie "analogiczne kroki" wobec wszystkich autorów, redaktorów naczelnych i wydawców, którzy będą powielać "nieprawdziwe rewelacje Marcina Kowalskiego". Chodzi o poniedziałkowy artykuł Marcina Kowalskiego, w którym napisał on m.in., że Farfał przez dwa lata był wydawcą rasistowskiej gazety "Front", w której miał napisać m.in. "nie tolerujemy tchórzów, konfidentów, Żydów. Jesteśmy przyszłością - zwarci, silni, solidarni, bezwzględni, bezkompromisowi i zawsze gotowi do walki. Po prostu jesteśmy najlepsi". Sam Farfał powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że "nie pamięta tego i nie był to jego tekst", nie ma też zamiaru podawać się do dymisji. - Mam prawo oczekiwać zarówno od Rady Nadzorczej, która mnie wybrała, jak i od pozostałych członków zarządu TVP, pewnej lojalności i zrozumienia dla całej sytuacji oraz oczekiwania na wyjaśnienie sprawy - powiedział dziennikarzom Farfał. Podkreślił, że "ten artykuł i wszystkie cytaty, które w nim przytoczono jako jego wypowiedzi, nie są i nie były jego wypowiedziami. - Napisałem dokładnie cztery artykuły do tego pisma: trzy - opisujące historię Ligi Narodowej i Ligi Polskiej w latach 1886-1914 i czwarty tekst, który jest cytowany przez 'GW', że nigdy nie byłem i nie jestem nazistą - podkreślił Farfał. Farfał powiedział, że w wieku 15-16 lat, czyli jako bardzo młody człowiek, dał się "zmanipulować kolegom z podwórka i dał się wpisać z imieniem i nazwiskiem na tył okładki jako redakcja" "Frontu". - To nie była żadna redakcja tylko adres kontaktowy. Innego nie mogli podać, podali więc mój. I to jest cały mój związek z tą sprawą - zaznaczył. Zarzucił też "GW" manipulację. Wyjaśnił, że w rozmowie z dziennikarzem dziennika podkreślił, iż "dzisiaj nie publikowałby w takim piśmie". Cytat w gazecie brzmi natomiast: "dzisiaj bym ich nie napisał". - Ja powiedziałem, że dzisiaj w ogóle nie publikowałbym w takiej gazecie, że w ogóle w jakikolwiek sposób nie byłbym związany z taką gazetą (...) Mam nadzieję, że pan redaktor Kowalski nagrywał naszą rozmowę na magnetofon i będziemy mieli dowody w sądzie - dodał. Farfał podkreślił, że jego wypowiedzi nie były autoryzowane, nie znalazł bowiem na to czasu. Zastępca redaktora naczelnego "GW" Piotr Pacewicz powiedział, że zarzuty Farfała są dla niego niezrozumiałe. - Ja sam widziałem te pisemka. Jest on tam podpisany z imienia i nazwiska jako redaktor, oraz jeden z tekstów jest podpisany jego nazwiskiem. Dlatego nie rozumiem, na czym polega nasza manipulacja - powiedział Pacewicz. - Faktem jest, że ok. 10 lat temu redagował on neonazistowskie pisemko i pisał neonazistowskie treści. To chyba nie budzi niczyich wątpliwości. On oczywiście może twierdzić, że zmienił potem przekonania, że tego by nie powiedział, natomiast fakt pozostaje bezspornym - dodał.