"Głupcy z Brukseli" Kontrowersyjna komentatorka "Daily Mail" Katie Hopkins w ostrych słowach rozprawia się z polityką migracyjną Unii Europejskiej, kultywowaną przez liberalnych polityków poprawnością polityczną i afirmowaniem multikulturowości. "Nie ma we mnie potrzeby wykrzyczenia [żali] w twarz tym idiotom, którzy nie chcieli dostrzec tego, co nadeszło. (...) Obawiam się, że [nasze społeczeństwo] zostało złamane. W momencie gdy ci daremni głupcy w Brukseli wznosili ku niebu dłonie ułożone w serca, kolejny zamach był przygotowywany. Szykował się kolejny strumień śmierci" - napisała. "Liberałowie wmówili sobie, że multikulturalizm działa, bo i tak wszyscy umrzemy razem" - pisze i przywołuje wizerunek słynnych figurek trzech małp z zasłoniętymi oczami, uszami i ustami: "Nie widzimy zła, nie słyszmy zła i nie mówimy o złu. W rzeczywistości jesteśmy ślepi, głusi i głupi". "Jesteśmy przerażeni tym, by przyznać prawdę o zagrożeniu z jakim się stykamy, o okropnościach popełnionych przez migrantów, którym nie udało nam się zapobiec. Musielibyśmy wtedy przyznać, że idziemy na dno i to szybko, że to co wmawiali nam liberałowie jest błędem. Multikulturalizm się nie sprawdza. Okazał się jedną wielką porażką" - ocenia Hopkins ironizując, że za tragedię w Londynie obwinieni zostaną zwolennicy Brexitu i patrioci. Zamach ułatwi Brexit? Gorzką ocenę europejskiej polityki migracyjnej propagowanej przez niemiecką kanclerz Angelę Merkel opublikował na łamach "The Sun" Trevor Kavanagh. "Zaczął się zadeklarowany przez dżihadystów sezon mordów. (...) Tysiące domorosłych islamskich terrorystów zostało wyszykowanych na samobójcze misje. Ich liczba wzrasta wraz z powrotem do Europy - prosto z pól bitewnych Syrii, Iraku i Libii - islamskich bojowników. Tysiące innych przeniknęło wraz milionem migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, nierozsądnie zaproszonych przez niemiecką kanclerz Angelę Merkel. Słono zapłacimy za gafę" - napisał. Kavanagh ocenia jednocześnie, że nie najlepsze relacje Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej, spowodowane Brexitem, poprawią się po londyńskim zamachu, który "był islamistycznym atakiem przeciwko znienawidzonym europejskim demokracjom". "Europa będzie współczuła Wielkiej Brytanii, jako ostatniej ofierze islamskiego terroru, ale też pojawi się uczucie lekkiej satysfakcji i ulgi, że wciąż [pomimo Brexitu] jedziemy na tym samym wózku" - twierdzi komentator. "To ironia, ale zamach może być atutem Wielkiej Brytanii w negocjacjach dotyczących wyjścia z Unii Europejskiej. Przypomni on bowiem Brukseli, że nawet po Brexicie Londyn jest kluczowym sojusznikiem w tym niebezpiecznym i niepewnym świecie" - puentuje. Początek globalnego dżihadu? Autor książek o Bliskim Wschodzie i ekspert w sprawach islamu John R. Bradley zwraca uwagę w "Daily Mail", że ideologiczni przywódcy tak zwanego islamskiego "Kalifatu" "zacierają ręce z radości", bez względu na to, czy bezpośrednio organizowali zamach w Londynie czy też nie mieli ze zdarzeniem żadnego związku. "Z ich perspektywy to był spektakularny i bardzo udany atak" - pisze. Także z tego powodu, że miał miejsce w strefie uważanej za "najlepiej strzeżoną i chronioną w jakiejkolwiek stolicy na świecie". Bradley sugeruje, że po przeprowadzonym najprostszymi środkami ataku - przy pomocy samochodu i noża - pojawi się wielu "dżihadystów-naśladowców", którzy będą podążać śladami terrorystów z Brukseli, Nicei czy Berlina. "Nie zapominajmy, że za masakrami w Europie stoją szeregowi żołnierze tak zwanego Państwa Islamskiego, wysłani na krwawe misje z kalifatu na terenie Syrii i Iraku. Dotarli do Europy cynicznie wykorzystując kryzys migracyjny, by później sprzymierzyć się z domorosłymi dżihadystami we Francji i Belgii" - pisze. Bradley akcentując, że ataki terrorystyczne w Europie inspirowane były przez przywódców tak zwanego Państwa Islamskiego, ogłasza narodziny globalnego dżihadu. "Choć IS upada, to przywódcy będą starali się podtrzymać swoje chore marzenia o opanowaniu świata za pomocą nowej taktyki - ataków terrorystycznych najprostszymi środkami" - kończy. "Terrorystom wystarczy teraz łut szczęścia" "Nowy terroryzm" - tak Sean O'Grady z "The Independent" pisze o ataku w Londynie oraz wcześniejszych w Nicei i Berlinie. "Lekcja jest jasna: każdy mający dostęp do pojazdu mechanicznego, może go wykorzystać do zamachu terrorystycznego. A my nie możemy nic zrobić, by temu zapobiec" - konstatuje. "Służby bezpieczeństwa powinny otrzymać szczodre wsparcie finansowe, by móc śledzić tak wiele podejrzanych sygnałów, jak to tylko możliwe. Jednak obecna era terroru charakteryzuje się tym, że (...) zamachowcy nie potrzebują bezpośrednio otrzymywać instrukcji od liderów i kontaktować się z nimi. Tym samym brakuje możliwości, by wyśledzić ich rozmowy. Zamachowcy mogą działać z własnej inicjatywy i być zupełnie anonimowi dla służb" - pisze O'Grady. "Smutna prawda jest taka, że współczesna forma terroryzmu powoduje, że niektórym zamachowcom zawsze uda się dokonać ataku. Muszą mieć tylko trochę 'szczęścia', by nie zostać wyśledzonym przez służby" - kończy komentator. Wyprowadzić samochody z centrum Simon Calder na łamach "The Independent" uważa, że by zapobiec podobnym zamachom w przyszłości, należy zamknąć centra europejskich miast dla ruchu samochodowego. "Zamachy w Nicei, Berlinie i Londynie pokazały, że samochody i ciężarówki są równie zabójcze, jak bomby i kałasznikowy, ale o wiele łatwiejsze do zdobycia i tym samym powodujące trudne do przewidzenia zagrożenia dla osób gromadzących się w centrach wielkich miasta świata" - komentuje. Calder wskazuje na przykład Brukseli, która po zamachach zamknęła dla ruchu samochodowego arterie w centrum miasta, gdzie obecnie ruch odbywa się "w tempie pieszym albo rowerowym". "Barcelona, Kopenhaga i inne wielkie europejskie miasta powinny wziąć przykład i zacząć chronić turystów oraz mieszkańców przed masowymi mordami, akceptując, że ruch samochodowy i skupiska ludzi nie mogą się mieszać" - ocenia.Zebrał ArWr