W wywiadzie udzielonym "Super Expressowi" Gosiewska tłumaczy, że taką kwotę ustalił reprezentujący część rodzin ofiar prawnik, na podstawie obowiązującego orzecznictwa. "Powtórzę, że chodzi nie tylko o mnie, ale też inne rodziny ofiar Smoleńska. A skupianie się na mojej osobie jest brutalnym atakiem na mnie i moje dzieci" - uważa wdowa po wicepremierze. Zdaniem Gosiewskiej, nie byłoby problemu z odszkodowaniami od państwa, gdyby prezydencki tupolew był ubezpieczony. "Wtedy odszkodowania rodziny ofiar by otrzymały od ubezpieczycieli. Tyle że nie był ubezpieczony! Ówczesne władze o to nie zadbały" - czytamy w wywiadzie. Beata Gosiewska po nieudanej próbie podpisania ugody z MON w 2013 r. (za rządów premiera Donalda Tuska), po objęciu resortu obrony narodowej przez Antoniego Macierewicza i wznowieniu badania przyczyn katastrofy wraz z innymi rodzinami ofiar ponownie podjęła próbę uzyskania zadośćuczynienia. Jak przypomina "Super Express", wdowa po Przemysławie Gosiewskim domaga się po 1,25 mln zł dla niej i każdego z dwojga dzieci oraz po 400 tys. zł. odszkodowania oraz dodatkowej renty w wys. 2 tys. zł dla każdego dziecka. Więcej w "Super Expressie".