- Jechałem SKM-ką i widziałem, jak ktoś chciał skoczyć z wiaduktu. Kiedy opuszczałem stację, mężczyzna jeszcze żył - informował nasz czytelnik, pan Krzysztof. Na miejsce przyjechała policja oraz straż pożarna. Straż ustawiła drabinę, tak by policyjny negocjator mógł dotrzeć do będącego za barierkami niedoszłego samobójcy. - Oprócz tego pod wiaduktem ustawiliśmy skokochron (poducha, która miałaby uchronić mężczyznę przez odniesieniem obrażeń), więc w każdej chwili mogliśmy go złapać - powiedział brygadier Wojciech Prusak, rzecznik prasowy gdańskich strażaków. Poducha nie okazała się jednak konieczna. Policyjny negocjator przekonał mężczyznę, żeby nie skakał. Przez ten czas na ul. Braci Lewoniewskich tworzyły się korki. mr, js