Jan Paśko jest stałym klientem Polomarketu w Kwidzynie. Tego dnia, jak zwykle, robił w nim zakupy. Gdy z wypełnionym koszykiem podszedł do kasy, sprzedawczyni, która podliczała produkty, poprosiła go, by pokazał zawartość swojej torby. - Oczywiście, odmówiłem, bo poczułem się urażony. Zapytałem, jakim prawem mnie o to prosi? Przecież to moje prywatne rzeczy. Czyżby podejrzewała, że coś ukradłem? Odpowiedziała, że nie, ale polecono jej przeprowadzać tego typu wyrywkowe kontrole. Robię tu zakupy od lat, te panie znają mnie z widzenia. Nie rozumiem, dlaczego zostałem tak potraktowany - opowiada Jan Paśko. Powinni mnie publicznie przeprosić Zdenerwowany staruszek poczuł się upokorzony i wyszedł. Wkrótce jednak, gdy się trochę uspokoił, wrócił i poprosił o rozmowę z kierowniczką. Opowiedział jej o całym zajściu i ponownie wyraził swoje oburzenie. Kierowniczka sklepu przeprosiła go. - Powiedziała, że przeprasza w imieniu ekspedientki, jeśli poczułem się jej zachowaniem urażony, ale nie miała ona nic złego na myśli. Mówiła, że takie wyrywkowe kontrole toreb klientów to odgórne polecenie szefów sieci Polomarket. Mnie to jednak nie przekonuje. Mam 85 lat, jestem kombatantem, walczyłem w Armii Krajowej. W Kwidzyniu pracowałem po wojnie w zakładzie energetycznym, podłączaliśmy prąd dla tego miasta. Robię tu zakupy, jestem uczciwy, mam swój honor i takie przeprosiny mi nie wystarczą. Powinni publicznie mnie przeprosić - mówi Jan Paśko. Sposób na złodziei Dorota Kichler, kierowniczka kwidzyńskiego Polomarketu przy ul. Brzechwy, poproszona została przez dziennikarzy o wyjaśnienie tej sytuacji. Jak się okazało, nie był to błąd czy samowolny wybryk pracownicy - takie procedury faktycznie w tym sklepie obowiązują. - Pamiętam tę sytuację. Rzeczywiście, był u mnie starszy pan, który poczuł się dotknięty uwagą kasjerki o pokazanie zawartości siatki. Przeprosiłam go. Czasem prosimy naszych klientów o pokazanie zawartości toreb, ale oczywiście nie zmuszamy ich do tego. To tylko prośba. Takie postępowanie to wynik poleceń naszych zwierzchników, kierownictwa sieci Polomarket - powiedziała Kichler. - Nie wydaje mi się, żeby było w tym coś złego. Jeśli ktoś nie ma nic do ukrycia, nie powinien mieć oporów przed pokazaniem torby. Ja również, wiele razy, będąc w innych sklepach, otwieram torebkę i prezentuję pracownikom zawartość, by nie było żadnych wątpliwości czy niejasności - dodaje kierowniczka. - Kradzieże z półek to duży problem w wielu sklepach, u nas także. Okazuje się, że robią to także stali klienci. Te wyrywkowe kontrole to nasz sposób na radzenie sobie z tym problemem. Niestety, nie mamy ochroniarzy ani szafek, w których klienci mogą zostawić swoje torby przed wejściem między półki - zaznacza. To niezgodne z przepisami Wyrywkowe bezpodstawne kontrole toreb klientów, nawet dobrowolne, nie wydają się jednak dobrym pomysłem na rozwiązywanie problemu kradzieży, a już na pewno nie są zgodne z przepisami, o czym przekonuje Stanisław Borowiecki, powiatowy rzecznik konsumenta, działający w kwidzyńskim starostwie. - Zawartość toreb klientów mogą kontrolować jedynie zatrudnieni specjalnie ochroniarze i to tylko wtedy, gdy istnieje uzasadnione podejrzenie, że konkretny klient coś mógł ukraść. Poza tym nie wolno tego robić przy innych osobach, na środku sklepu, na forum, tylko poprosić daną osobę na zaplecze, bez świadków i wezwać policję, gdy podejrzenia się potwierdzą. W żadnym wypadku klientów nie powinny kontrolować ekspedientki. Oczywiście, jeśli klienci nie mają nic przeciwko pokazywaniu pracownikom marketu swoich osobowych rzeczy, to nie ma sprawy. Natomiast sama prośba o to nie jest właściwa i klient ma prawo czuć się oburzony i urażony - wyjaśnia Stanisław Borowiecki. Niech inni też się dowiedzą Jan Paśko nie zdecydował jeszcze, czy złoży oficjalną skargę na postępowanie pracownicy kwidzyńskiego Polomarketu i na procedury kontroli w tym sklepie. - Choć sprawą skargi zająłby się w moim imieniu rzecznik konsumenta, to nie zdecydowałem jeszcze, czy ją złożę. Nie jestem pewien, czy to coś da. Rozmawiałem z innymi klientami tego sklepu, którzy też narzekali na kontrolowanie toreb - powiedział Jan Paśko. - Zależy mi przede wszystkim na tym, by jak najwięcej ludzi dowiedziało się, że takie postępowanie pracowników jest niewłaściwe, upokarzające i nie w porządku. ad