Zadośćuczynienia od parafii domagało się małżeństwo, któremu udzielono jednego z pierwszych ślubów konkordatowych w Polsce. Państwo M. domagali 15 tysięcy złotych odszkodowania od parafii w Krokowej, bo zaniedbanie proboszcza spowodowało unieważnienie ich ślubu cywilnego. Udzielający ślubu proboszcz miejscowej parafii zawiadomił Urząd Stanu Cywilnego o fakcie zawarcia małżeństwa dopiero po ponad dwóch miesiącach. Przepisy konkordatowe mówią natomiast, że należy to zrobić w ciągu pięciu dni od daty ślubu. Tym samym małżeństwo okazało się w świetle prawa nieważne. Małżeństwo twierdzi, że to że ksiądz nie przesłał do Urzędu Stanu Cywilnego dokumentów w terminie, spowodowało komplikacje zdrowotne. Jednak według sądu, nie ma żadnego związku między błędem księdza a stresem, który mógł spowodować powikłania zdrowotne (w chwili zawierania ślubu przyszli małżonkowie spodziewali się dziecka). - Błąd księdza nie spowodował żadnych trwałych skutków - mówiła dziś przewodnicząca składu sędziowskiego. Poszkodowani nie zgadzają się tym wyrokiem: "To było zbyt wiele rzeczy naraz i zbyt długi okres czasu, żeby mówić tutaj, że to nie miało wpływu. Miało wpływ to, że nie dostarczył dokumentów i jak to się wszystko odbyło. Miało wpływ to, co powiedział na sprawie o uznanie małżeństwa i miało wpływ to, co zrobił po tym wszystkim kiedy to małżeństwo nie zostało uznane - komentowali po wysłuchaniu orzeczenia poszkodowani. Dodali, że sąd pierwszej instancji przyznał zadośćuczynienie w wysokości trzech tysięcy złotych i uznał ich rację. Teraz - jak powiedzieli młodzi ludzie - pozostaje im tylko kasacja w Sądzie Najwyższym. Co ciekawe, dopiero po siódmym spotkaniu udało im się znaleźć księdza, który zgodził się ochrzcić ich dziecko. Inni odmawiali bez podania powodu.