Wiceszef mniejszości niemieckiej w Gdańsku, Gerard Olter mówi sieci RMF FM, że Niemcy w Polsce są bezsilni, mogą jedynie prosić władze lokalne o opiekę nad nekropoliami. Naprawdę trudno jest w tej chwili ocenić, ile jest jeszcze cmentarzy i grobowców poniemieckich, z których można coś jeszcze wyszabrować. Ostatnim przykładem mogą być wydarzenia w Płaszczycy, gdzie porozbijano trumny i porozrzucano kości. Wydarzenie towskazują na to, że grobowce będą dewastowane, ilekroć ktoś zdecyduje się, że coś z nich jeszcze można ukraść. Takich przykładów jest coraz mniej tylko dlatego, że cmentarzy do plądrowania także jest coraz mniej. Dewastacja trwa już wiele lat. Gdy Pomorze powróciło do Polski, nowe władze starały się niszczyć wszelki ślad po byłych mieszkańcach - takim niewygodnym problemem były cmentarze. W tym czasie dochodziło nawet do utwardzania dróg płytami nagrobnymi. Nikt nie potępiał tych praktyk. Konsekwencje tego odczuwamy do teraz, bo mieszkańcy Pomorza nie szanują niemieckich cmentarzy, które ocalały. Są one ograbiane. Metalowe krzyże sprzedaje się w składowiskach złomu.