W sobotę po południu, w ramach obchodów 84. rocznicy powstania Obozu Narodowo-Radykalnego ulicami centrum Gdańska przeszło, według policji, do 400 osób, ze sztandarami z symbolem falangi. Podczas marszu skandowano: "wielka Polska to nasz cel, tylko ONR, znajdzie się kij na lewacki ryj". Jak podaje ONR na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych, hasłem przewodnim tegorocznego jubileuszu było "Maszerować, aby nie zgnić, żeby nie umrzeć nigdy!". Transparent z tym hasłem otwierał maszerującą kolumnę. Wcześniej w historycznej sali BHP odbył się ogólnopolski zjazd ONR. Przemarsz był legalny. W wydanym w niedzielę oświadczeniu prezydent Gdańska Paweł Adamowicz napisał, że "wczoraj Gdańsk i gdańszczanie zostali obrażeni. Obrażeni przez ludzi, którzy ideały wolności i solidarności postanowili wykorzystać w sposób wyjątkowo obrzydliwy". "Mogliśmy zobaczyć jak z historycznej Sali BHP na terenie Stoczni Gdańsk - miejsca gdzie podpisywano Porozumienia Sierpniowe - wyszli ludzie głoszący dokładnie antytezę tych idei. Ludzie o brunatnych duszach i sercach" - napisał. Prezydent Gdańska oświadczył, że miasto nie wiedziało, "że ci ludzie, których wczoraj można było zobaczyć przechodzących ulicami, będą to robić pod sztandarami ONR". "Nie wiedzieliśmy, bo w zgłoszeniu zgromadzenia publicznego i przemarszu taki zapis się nie znalazł" - tłumaczy. Wyjaśnił, że przejście zostało zgłoszone przez osobę prywatną, mieszkankę jednej z dzielnic Gdańska. W uzasadnieniu zgłoszenia wpisała, że zgromadzenie będzie dotyczyć 'istoty zachowań narodowych i niepodległościowych oraz w przestrzeni publicznej w Polsce'. "Nie mieliśmy podstawy prawnej by zgromadzenie odwołać, czy rozwiązać. Nie dostaliśmy też od policji zgłoszenia, że podczas zgromadzenia może dojść do naruszenia porządku publicznego" - argumentuje prezydent Gdańska. Adamowicz przypomniał w swoim oświadczeniu, że spotkali się, by "uczcić datę podpisania deklaracji ideowej ruchu, który w 1934 roku przetrwał formalnie tylko kilka miesięcy, ale zatruł umysły części Polaków do dziś. W 1934 roku sanacja zdelegalizowała ONR po pięciu miesiącach". Przyznał, że "w dzisiejszej wolnej Polsce nie udało się to nikomu". Prezydent miasta stwierdził, że marsz wśród wielu mieszkańców Gdańska "wzbudził przerażenie". "Oglądając zdjęcia z przemarszu, nie sposób nie zobaczyć analogii do historii sprzed kilkudziesięciu lat, do brunatnych koszul ludzi, którzy doprowadzili do wybuchu II wojny światowej, wojny, która zaczęła się w Gdańsku" - wyjaśnił. Zaznaczając, że "strach nie może nas sparaliżować" zaprosił wszystkich, którym "bliskie są ideały demokracji, wolności, otwartości" na prodemokratyczną i antyfaszystowską demonstrację w sobotę 21 kwietnia o 12 przed Ratuszem Głównego Miasta. "Pokażmy, że Gdańsk to kolebka wolności i nikt tego nam nie odbierze!" - zaapelował. Policja: Demonstracja była legalna St. aspirant Mariusz Chrzanowski z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku poinformował w niedziele PAP, że zgromadzenie było legalne. "W przemarszu mogło uczestniczyć do 400 osób, a w zapewnianiu bezpieczeństwa brało udział ok. 40 funkcjonariuszy" - poinformował. Powiedział, że nie doszło do żadnych incydentów związanych z przemarszem. "Polska musi być homogeniczna etnicznie" Z krótkiej relacji zamieszczonej w serwisie społecznościowym przez organizatorów wynika, że występujący jako pierwszy podczas zjazdu Adam Seweryn powiedział: "Prawica jest obca tradycji narodowej. To mieszanka zgniłej zachodniej chadecji i neosanacji. Nic dobrego dla Polski z takiej mieszanki nie wyniknie. To nie nasza droga". Kolejny występujący, kierownik ONR Aleksander Krejckant powiedział: "Stocznia Gdańska to wyjątkowe miejsce. Miejsce, w którym nastąpiła rewolucja godności. Ta rewolucja jest znów potrzebna polskim rodzinom". Kolejny prelegent, były przewodniczący ONR Artur Zienkiewicz mówił: "Polska musi pozostać jednolita kulturowo i homogeniczna etnicznie. Będziemy bronić naszych granic przed imigrantami".