"Men's Dance" daje możliwość zobaczenia - w ciągu jednego wieczoru, na jednej scenie- trzech odmiennych stylistycznie choreografii tańca współczesnego. Każda z nich w jakimś stopniu dotyka relacji damsko - męskich. Na spektakl składają się trzy miniatury. To, co miało być atutem "Tango life" Romana Komassy - muzyka grana na żywo przez formację Tangueros Balticos - stało się mankamentem przedstawienia. Muzycy skądinąd zafascynowani twórczością Astora Piazzolli tworzyli na scenie klimaty swingowo - jazzujące. To był idealny podkład pod kameralną choreografię, gdzie ważny jest detal, pauza i refleksja. Tymczasem układ Komassy aż kipiał od złożoności i szczegółów. Potrzebował do oprawy muzyki takiej, jaką tworzył Piazzolla, który potrafił balansować pomiędzy skrajnymi emocjami. "Tango life" jest ładnym tańcem, ale niewyzwalającym emocji, a powinno w nim aż od nich wrzeć! Tym większa szkoda, bo zespół musiał włożyć w taniec dużo pracy. Tańczył równo, poprawnie i nie był widoczny podział na solistów i resztę baletu. Ruch używany przez Przybyłowicza w "Kilku krótkich sekwencjach": szeroki, otwarty, rozciągnięty, był w interesujący sposób dopowiedziany przez wyświetlane obrazy. Zobaczyliśmy na scenie układ radosny, pogodny, intrygujący i przekorny poprzez zestawienie ruchu, muzyki i kostiumów. O "Misiuro - Tamashii" można powiedzieć krótko: harmonia choreografii, muzyki, scenografii i kostiumów. Dodam: niepokojąca harmonia, bo Misiuro okazał się mistrzem budowania napięcia i dramaturgii spektaklu. Poza tancerzami Opery Bałtyckiej miał do dyspozycji dobrze sobie znanych członków Teatru Ekspresji, którzy odcisnęli piętno swych tanecznych korzeni na "Misiuro - Tamashii". Jeden tancerz otoczony skromną scenografią potrafi przez dłuższą chwilę przykuć uwagę widza. Czasem wystarczy ruch ręki, a nawet tylko palców. Do tego muzyka Piotra Pawlaka dopełniała dzieła. Autor skupia się także na Japonii: samurajach, gejszach, kobietach i mężczyznach, na relacjach między nimi, na obowiązkach ciążących na nich ze względu na tradycję. Według niego siłę, męstwo i brak wątpliwości co do celowości działań wojownik czerpie z rytuału, a potęguje je dokonywany zbiorowo trans. Kobieta także potrafi odnaleźć się w walce. Gejsze są równie piękne, co niebezpieczne. Gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, rozwiewa je muzyka Piotra Pawlaka. Wśród wykonawców na szczególne wyróżnienie zasługują odtwórcy "Misiuro - Tamashii": Elżbieta Czajkowska-Kłos i Sylwia Kowalska - Borowy (gejsze), Marzena Socha, tancerze Teatru Ekspresji - Krzysztof Baliński, Andrzej Chorab i Jacek Krawczyk oraz Filip Michalak, Radosław Palutkiewicz i Łukasz Przytarski. W całym przedstawieniu zadziwia swoją sprawnością oraz wytrzymałością psychiczną - Filip Michalak, który we wszystkich trzech miniaturach wykonywał czasem karkołomne sekwencje tańca i do końca robił to bezbłędnie. BB