Dotychczas występy grupy z Cieszyna można było podziwiać wyłącznie w telewizji lub w internecie. W miniony poniedziałek Łowcy.B zalali wypełnioną do ostatniego miejsca widownię w CKiS falami absurdalnego humoru. Studenci VII roku uczą gilania - Jednak psysli - rozpoczął występ charakterystycznie sepleniąc Basen, czyli Mariusz Kałamaga. - Tcew, a ja tu na gołym lacu. Pozwolicie, ze założę bambose, bo boję się dostać wilka. Basen krótko przedstawił całą grupę jako studentów VII roku (- I wcale nie robimy doktoratu - dodał szybko. - W ogóle studiując czuję się jak Christopher Lambert w "Nieśmiertelnym"), obiecując, że występ przed będzie jednocześnie prapremierą nowego programu, ale? - Z prapremierą jest jak z prababcią. Każdy miał, ale nie każdy widział. Tak też będzie dzisiaj. Miejsce Basena na scenie zajął Prymus (Bartosz Gajda), tłumacząc czym jest gilanie, które polega na tym, że "jest jedna osoba gilająca, która gila osobę gilaną, a osoba gilana się śmieje". Prymus nie omieszkał zademonstrować gilania (co warto podkreślić - bez użycia rąk) nie tylko na kolegach z grupy, ale także na publice. Po poznaniu tajników wspomnianej czynności przyszedł czas na scenkę rodzinną - mąż ( w tej roli Zlew, czyli Sławek Szczęch), stara się obudzić żonę (Góra, czyli Bartosz... Góra), dla której specjalnie na śniadanie przygotował "jajeczniczkę i kakałko". Niestety, żona śpi dalej niewzruszona staraniami małżonka, który wyprowadzony z równowagi krzyczy: - Czy tak zawsze musi być w twoje? (tu następuje seria soczystych przekleństw - przyp. red.) urodziny? Kinder mielone i ciężkie skecze Nie mogło zabraknąć występu zespołu The Klaszczers, czyli całej grupy ubranej jedynie w kąpielowe ręczniki, wybijającej rytm za pomocą klaskania, uderzania się po brzuchach i klatkach piersiowych oraz bicia się po twarzach. Po występie na scenie zapanowała niezręczna cisza? - Koleżanki i kolegi - przemówił do widowni Maćkowy Potwór (Maciej Szczęch). - Pojawiła się dziura, a ja jestem zapchaj, ale taki, który opowiada dowcipy. Łowcy.B odwiedzili także dyskotekę, a trzy osoby z widowni zaprosili do brykania, biorąc w finale swoich partnerów na ręce, co skończyło się źle dla pleców Basena, Zakleszcza (Paweł Pindur) i Zlewa. - Czasami tak bywa, że skecz jest ciężki - skomentował Prymus. Nie mogło zabraknąć solowych występów muzycznych (piosenka Zlewa o dziewczynie-dziewicy) oraz wyrafinowanych "intelektualnie" dialogów. - Masz gotycką twarz - powiedział Basen do Zlewa. - Jakby przez 400 lat płynęła nią rzeka, żłobiąc koryto. - Czuję się jakbym miał na twarzy muł - odparł Zlew. - To nie muł, to skrzek. Inna rozmowa zahaczała o tajniki gotowania. - Robię ci mielone - obiecał Prymusowi Basen. - Człowieku, co ja ci tam mielę... - Niespodzianki. - No, Kinder mielone. Tczewianie czy Tczewianczycy? Łowcy.B przedstawili też jeden ze swoich najbardziej znanych skeczy pt. "Sting", w którym Prymus śpiewa (a właściwie mruczy) jego przebój "Shape of my heart" (z filmu "Leon Zawodowiec"), jedząc jednocześnie parówkę z bułką. - Zastanawiam się, czy państwo to Tczewianczycy, czy Tczewianie, prawie jak Rzymianie? - dopytywał jeszcze Basen. Czy występ kabaretu spodobał się Tczewianom (a może Tczewianczykom)? Niech za odpowiedź posłużą cztery obserwacje - tubalne wybuchy śmiechu, uporczywe domaganie się bisu, chętnie kupowane jeszcze świeże DVD Łowców.B, a przede wszystkim kolejki do autografów i zdjęć z kabareciarzami. Autor: Przemysław Zieliński