Dla trzykrotnej uczestniczki igrzysk olimpijskich był to pierwszy triumf w tych zawodach. - Tempo biegu było dość umiarkowane i dlatego zostało mi sporo sił na skuteczny finisz. Cieszę się, że wreszcie po trzech nieudanych próbach, wygrałam sopocką imprezę. Dla zawodników przyzwyczajonych do biegania w kolcach po tartanie, twarda nawierzchnia może stwarzać pewne trudności, ale tę niedogodność rekompensuje piękna sceneria oraz liczni kibice na trasie - powiedziała 37-letnia Jakubczak. Jej siostra - Aleksandra zajęła trzecie miejsce. Wśród mężczyzn ubiegłorocznego sukcesu nie udało się powtórzyć Łukaszowi Parszczyńskiemu (Polonia Warszawa), który na finiszu przegrał z Kycem. - Pięćdziesiąt metrów przed metą Ukrainiec zabiegł mi drogę i na ostatnich metrach zabrakło mi sił, aby go wyprzedzić. Ale też przyznam, że nie byłem w najwyższej dyspozycji. Z powodu kontuzji straciłem półtora miesiąca i dopiero od trzech tygodni normalnie trenuję. Przez kłopoty zdrowotne nie zdołałem osiągnąć minimum na mistrzostwa Europy w Barcelonie - żalił się zawodnik Polonii Warszawa. Trzeci był mistrz Polski na 5000 m Radosław Kleczek (Śląsk Wrocław), a Czapiewski, któremu kontuzja uniemożliwiła rywalizację powiedział: - Mam już 32 lata i liczne zakręty oraz wiraże mi nie służą. W pewnym momencie poczułem kłucie w nodze i dalszy bieg nie miał sensu. Muszę jednak przyznać, że i tak raczej nie liczyłbym się w walce o zwycięstwo. Jestem w słabszej formie, bo gdybym znajdował się w dobrej dyspozycji na pewno nie startowałbym w Sopocie, tylko szykował się do mistrzostw Europy.