Jak powiedział w czwartek oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku Mariusz Chrzanowski, sprawa zaczęła się od tego, że policjanci zdobyli informację o mężczyźnie jeżdżącym czerwonym seatem, który kradnie paliwo na stacjach benzynowych. - Funkcjonariusze sprawdzili zapisy kamer z monitoringów i zauważyli, że mężczyzna podjeżdżający pod dystrybutor seatem, tankuje jednocześnie dwa rodzaje paliwa - dodał Chrzanowski. Jak działał? Robił to w ten sposób, że do baku w aucie wlewał z jednego pistoletu 5 litrów paliwa, a w tym samym czasie drugim pistoletem napełniał kanister leżący w samochodzie. Było to możliwe, bo wcześniej magnesem zakłócał pracę dystrybutora, dzięki czemu równocześnie mógł zlewać paliwo z dwóch węży dystrybutora. Mężczyzna płacił jedynie za kilka zatankowanych litrów do baku. Kolejnych kilkadziesiąt - zatankowanych do kanistra - kradł. Funkcjonariusze ustalili, że sprawca przed rozpoczęciem tankowania otwiera drzwiczki w dystrybutorze paliwa, wkłada tam rękę i dopiero po tej czynności nalewa paliwo. Policjanci obserwowali stację, na której wcześniej kradł paliwo mężczyzna z czerwonego seata. Na początku tygodnia wieczorem pod jeden z dystrybutorów podjechało poszukiwane auto, z którego wysiadł mężczyzna znany policjantom z zapisu monitoringu. - Mężczyzna otworzył inspekcyjne drzwiczki w dystrybutorze, po czym rozpoczął tankowanie paliwa. Funkcjonariusze nie mieli wątpliwości, że właśnie popełnia przestępstwo i zatrzymali go - powiedział Chrzanowski. 21 zarzutów Zatrzymany 39-latek trafił do policyjnego aresztu i łącznie usłyszał 20 zarzutów kradzieży z włamaniem oraz jeden usiłowania kradzieży z włamaniem. Decyzją prokuratora został objęty policyjnym dozorem oraz musi wpłacić poręczenie majątkowe. Za kradzież z włamaniem grozi 10 lat więzienia.