Nie dosyć, że już sama budowa hali budzi sporo kontrowersji to nowy pomysł włodarzy wydaje się co najmniej zaskakujący. Na początku różne opinie budziły koszty budowy hali - w sumie to ponad sto milionów złotych. Połowę da UKFiS, a resztę w ciągu dwóch lat zapłacą Gdańsk i Sopot. Teraz władze Gdańska i Sopotu wpadły na kolejny pomysł, który wzbudza nowe wątpliwości. Chcą by granica przebiegała dokładnie przez środek budowanej hali. Nie jest to jednak takie proste. - Jednym z wyjść jest zamiana części gruntów, tak, że Gdańsk oddałby nam około dwóch hektarów w rejonach przez nas zaakceptowanych za to, żeby połowa hali włącznie z całą infrastrukturą przynależała również do Gdańska - powiedziała Ewa Sikorska z sopockiego magistratu. Dodała, że proces przenoszenia granic jest bardzo skomplikowany formalnie. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz jest jednak zdecydowany. - Chcielibyśmy wspólnie: Rada Miasta Sopotu i Rada Miasta Gdańska wystąpić do Rady Ministrów o skorygowanie granic. Myślę, że to będzie dodatkowy, atrakcyjny element przyciągający - powiedział. Tymczasem opinie gdańszczan i sopocian są podzielone. Jedni mówią, że tak naprawdę ekstrawaganckie zabiegi miejskich włodarzy niewiele ich obchodzą. Inni natomiast twierdzą, że mogliby się zająć poważniejszymi sprawami.