Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku odbyła się w czwartek druga rozprawa w tym procesie. Dwa tygodnie temu po odczytaniu aktu oskarżenia Radosław D. powiedział m.in., że nie wierzy w śmierć Sylwii K. i podejrzewa, że przebywa ona za granicą. Po tej m.in. wypowiedzi przewodnicząca składu sędziowskiego Anna Makowska-Lange uznała, że mężczyzna musi zostać ponownie zbadany przez biegłych psychiatrów. Z ich opinii odczytanej w czwartek podczas rozprawy wynika, że oskarżony nie jest chory psychicznie. Lekarze nie wykluczyli, że jego zachowanie może być świadome jako forma obrony. "Rozumiem miłość, wiem, że trudno żyć ze świadomością, że się zabiło ukochaną. osobę. Apeluję, żebyś się przyznał dla własnego sumienia" - zwróciła się do oskarżonego matka zamordowanej Maria K., występująca w procesie jako świadek i oskarżycielka posiłkowa. "Nigdy bym takiego czegoś nie zrobił, nie byłbym w stanie" - odpowiedział jej Radosław D. Jak zeznała Maria K., córka zerwała związek z Radosławem D. na dzień przed swoją śmiercią. Powodem rozstania miały być częste kłamstwa mężczyzny. Z relacji Marii K. wynika, że Radosław D. nie groził zemstą Sylwii. Do zabójstwa Sylwii K. doszło 29 maja 2010 r. w mieszkaniu w bloku na gdańskiej Zaspie. Mieszkający czasowo w Warszawie Radosław D., który znał swoją ofiarę od czterech miesięcy, zadał jej 18 ciosów nożem. 23-letni kolega kobiety, który próbował ją bronić, został też zraniony. Przeżył jednak atak i jest jednym z pokrzywdzonych w procesie. Po kilku godzinach Radosław D. został zatrzymany. Próbował uciekać pociągiem. Policjanci i funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei wyciągnęli go z wagonu na stacji w Tczewie.