Koska-Janusz pozwała Ziobrę za komunikat ministerstwa, który uzasadniał decyzję o cofnięciu jej delegacji do Sądu Okręgowego w Warszawie. W komunikacie tym poinformowano, że sędzia "miała się wykazać wyjątkową nieudolnością i zupełnie nie radzić sobie z prowadzeniem bardzo prostej, choć głośnej sprawy, co było szeroko komentowane i krytykowane w mediach". Chodziło o sprawę Izabelli Ch., która po pijanemu wjechała do przejścia podziemnego w stolicy; na podstawie opinii biegłych kobieta została uznana za niepoczytalną. Oburzona komunikatem ministerstwa sędzia wytoczyła Zbigniewowi Ziobrze proces cywilny. Sędzia Andrzej Kuryłek przyznał jej dziś rację. W wyroku nakazał ministerstwu usunięcie wspomnianego komunikatu i opublikowanie przeprosin. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Kuryłek podkreślił, że "minister mógł mieć własne zdanie i je rzeczowo zakomunikować, ale nie za pomocą tego typu wypowiedzi, które w ewidentny sposób obniżały poczucie wartości wewnętrznej, czci i naruszały dobre imię powódki". W trakcie procesu Koska-Janusz powiedziała, że oświadczenie MS nie tylko ugodziło w jej dobra osobiste, ale również w podejście stron do orzekania w prowadzonych przez nią w sprawach. Zaznaczyła, że nie kwestionuje prawa ministra do skrócenia czasu delegacji do innego sądu, jednak są to decyzje nieogłaszane publicznie - przypominała. Jak mówiła, w jej sprawie wydano uwłaczające jej godności oświadczenie. Wyrok nie jest prawomocny. "Gazeta Wyborcza" przypomina, że Koska-Janusz przed laty była sędzią w przegranym przez Zbigniewa Ziobrę procesie cywilnym, wytoczonym byłemu prezesowi PZU.