Jeden ze świadków zeznał: - Tomasz B. i Andrzej O. mówili, że wreszcie otworzył się im licznik jeśli chodzi o liczbę zabitych przez nich ludzi - informuje gazeta. Razem z nimi w areszcie pozostanie dwóch innych żołnierzy. Są to ich przełożeni: kapitan Olgierd C. - dowódca bazy Wazi-Khwa i podporucznik Łukasz B, który dowodził plutonem pod . Choć w opinii świadków pełnił on rolę figuranta, a prawdziwym dowódcą był chorąży Andrzej O, sąd uznał, że odpowiada on za kierowanie ostrzałem. Według "Polski" Chorąży O. miał także w rzeczywistości kierować akcją pod Nangar Khel. Świadkowie twierdzą, że przed wyjazdem na ostrzał mówił, że mają zrobić "rozwałkę" wioski. Zeznają, że przeciwny wykonaniu tego rozkazu, wydanego rzekomo przez dowódcę bazy Olgierda C., miał być podporucznik Łukasz B. Świadek zeznał: Przez radio nie było słychać żadnej komendy do otwarcia ognia z moździerza. Dopiero potem pojawił się rozkaz: przerwij ogień, ktoś nas podp..ł! Równocześnie ten sam świadek opisuje jak zareagowali na rezultaty ostrzału szeregowcy plutonu: - Szeregowy Jacek J. był załamany tym, co się stało. Sąd zdecydował, że będzie odpowiadał z wolnej stopy. Opuści areszt wraz ze starszymi szeregowymi: Robertem B. i Danielem L. Świadkami zdarzenia byli żołnierze 18 Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego. Ich zeznania mogą wskazywać też na samowolne użycie moździerza. Świadek zeznał: Przez radio nie było słychać żadnej komendy do otwarcia ognia z moździerza. Dopiero potem pojawił się rozkaz: przerwij ogień, ktoś nas podp..ł!