Wyjaśniono tajniki procedury, jaka zostanie zastosowana, by można było zrealizować orzeczenie Sądu Najwyższego, który w listopadzie zeszłego roku przyznał ojcu 37-letniej Włoszki prawo do przerwania jej karmienia. W rezultacie kobieta, która doznała ciężkiego uszkodzenia mózgu w wypadku samochodowym, umrze z głodu i pragnienia. Jej ojciec, prowadząc sądową batalię, by uzyskać na to zgodę, argumentował, że taka byłaby jej wola. Tymczasem, jak się podkreśla, mimo orzeczenia Sądu Najwyższego, który zatwierdził ostatecznie dekret sądu apelacyjnego, konieczne jest podjęcie działań, aby nie naruszyć przepisów zakładu służby zdrowia "La Quiete", gdzie jest Eluana. Przewieziono ją do tej placówki, by tam zakończyła życie. Dom ten oraz stowarzyszenie "Per Eluana", zabiegające o śmierć dla kobiety, podpisały umowę w sprawie przyjęcia pacjentki. Jednak by zrealizować orzeczenie sądu, stowarzyszenie poinformuje w pewnym momencie ten zakład służby zdrowia, że nie potrzebuje już opieki lekarskiej nad kobietą, ponieważ wybiera inną drogę - realizację dekretu sądu - i w tym celu posłuży się własnym personelem. Jest bowiem ekipa lekarzy wolontariuszy, którzy zdecydowali się pomóc Eluanie umrzeć. W ten sposób kobieta oraz niezależny zespół niejako "wyjdą" na ten czas z publicznej służby zdrowia. Cały zespół lekarski nie będzie więc podlegać niedawnemu okólnikowi ministra zdrowia i opieki społecznej Maurizio Sacconiego, który próbując nie dopuścić do śmierci Eluany Englaro, zabronił wszystkim placówkom służby zdrowia we Włoszech przerwania sztucznego odżywiania pacjentów. W środę w tej sprawie minister wezwał do Rzymu asesora do spraw służby zdrowia regionu Friuli - Wenecja Julijska. Resort utrzymuje, że planowane "przejęcie" Eluany przez stowarzyszenie w klinice "La Quiete" nie jest możliwe z prawnego punktu widzenia. Kościół w Udine zapowiedział, że każdego dnia tuż koło ośrodka opieki prowadzone będą modły za Eluanę. Przerwanie jej odżywiania określa jako eutanazję i zabójstwo.