Po odczytaniu aktu oskarżenia Piotr R. rozpoczął składanie wyjaśnień przed sądem. "Przyznaję się do czynu, ale nie do zarzutów sformułowanych przez prokuraturę, (...) nie mam nic wspólnego z terroryzmem" - powiedział. 22-letni student chemii przyznał się przed sądem do skonstruowania ładunku oraz jego podłożenia we wrocławskim autobusie linii 145. Dokładnie opisał, jak skonstruował ładunek, oraz zrelacjonował przebieg wydarzeń z 19 maja ub.r. "Pod żadnym pozorem nie chciałem krzywdzić ani zabijać ludzi. Urządzenie, które skonstruowałem, miało mieć charakter ostrzegawczy, miało stworzyć pozory realności. (...) Żałuję tego, co zrobiłem, to był czyn do mnie niepodobny, bo zawsze byłem i jestem spokojnym człowiekiem. Nigdy nikogo nie skrzywdziłem i nie skrzywdzę" - powiedział. Oskarżony wyjaśnił, że skonstruował i podłożył ładunek w momencie, kiedy zmagał się ze stanami depresyjnymi. "Te stany nasilały się od stycznia 2016 (...), nie mogłem się na niczym skupić (...), doszedłem do wniosku, że jak zdobędę duże pieniądze, to odmienię swoje życie" - mówił w trakcie rozprawy. Ponadto powiedział, że przypadkowo wybrał autobus na miejsce eksplozji skonstruowanego przez siebie ładunku. "To mogło być też centrum handlowe czy park" - mówił. Mężczyzna podkreślał, że nie chciał nikogo zranić, lecz "wystraszyć". "Dlatego nie umieściłem śrub i nakrętek w szybkowarze, ale na zewnątrz, przyklejone do szybkowaru" - mówił, opowiadając o konstrukcji ładunku. Podkreślił, że jego czyn był "bezmyślny". "Byłem wówczas w takim stanie, że wolałem żyć w więzieniu niż na wolności" - mówił. Mężczyzna jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych oraz wymuszenie rozbójnicze. Oba te czyny, zdaniem prokuratury, miały charakter terrorystyczny. Pawłowi R. grozi dożywocie. Do zdarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło 19 maja. Niewielki ładunek eksplodował na przystanku przy ul. Kościuszki we Wrocławiu. Wcześniej ładunek wyniósł z autobusu linii 145 jego kierowca. Lekko ranna została kobieta stojąca na przystanku. Substancja, która spowodowała wybuch, znajdowała się w metalowym pojemniku o pojemności ok. trzech litrów. W pojemniku były także metalowe śruby. Według prokuratury, oskarżony wcześniej powiadomił służby, że podłożył we Wrocławiu cztery bomby, a za ich rozbrojenie żądał 120 kg złota. Miał grozić, że zrobi we Wrocławiu "drugą Brukselę", nawiązując do zamachów w Belgii z marca ubiegłego roku. W poniedziałek przed sądem R. powiedział, że ładunek podłożony w autobusie był jedynym i nie miał w planie podkładania kolejnych. W ramach śledztwa prokuratura przeprowadziła dwa eksperymenty procesowe, w których badano skutki detonacji ładunku podobnego do tego, który eksplodował w autobusie. Opinie biegłych po tych eksperymentach - zdaniem prokuratury - potwierdziły zasadność postawionych R. zarzutów. Paweł R. w pierwszych przesłuchaniach przyznał się do zarzutu usiłowania zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych i jednocześnie odmówił składania wyjaśnień. Podczas kolejnych przesłuchań nie przyznawał się już do winy i nadal nie składał wyjaśnień. W toku śledztwa R. został poddany obserwacji psychiatrycznej, która trwała kilka tygodni. Biegli orzekli, że mężczyzna w chwili popełnienia czynu, o który został oskarżony, miał ograniczoną poczytalność. Oznacza to, że sąd, wydając wyrok w tej sprawie, może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary. "Biegli stwierdzili, że podejrzany miał ograniczoną poczytalność, nie zaś że był niepoczytalny. To oznacza, że R. może brać udział w procesie karnym" - mówił wcześniej prok. Robert Tomankiewicz, naczelnik Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. R. został zatrzymany 24 maja w Szprotawie (woj. lubuskie), gdzie mieszka jego rodzina. Jest 22-letnim studentem chemii Politechniki Wrocławskiej; wcześniej nie był notowany przez policję. Przez sześć dni do poszukiwania sprawcy zamachu zostało skierowanych ponad 400 dodatkowych policjantów. Policja opublikowała m.in. portret pamięciowy podejrzanego oraz zapisy z monitoringu, na których widać, jak pozostawia ładunek wybuchowy w autobusie.