Według gazety, sędzia Łączewski miał nawiązać kontakt na Twitterze z osobą, którą uważał za Tomasza Lisa. W rzeczywistości miał to być fałszywy profil dziennikarza, założony przez innego internautę. Sędzia również rzekomo posługiwał się fałszywą tożsamością, a na dowód tego, kim naprawdę jest, wysłał swoje zdjęcie. Jak podaje "WG", Łączewski miał umówić się ze swoim rozmówcą, by omówić sposoby walki z obecnym rządem i pojawił się "w wyznaczonym miejscu, o wyznaczonej porze". Jako pierwszy o sprawie napisał pod koniec stycznia serwis Kulisy24.com. Nie podano jednak nazwisk osób związanych ze sprawą. "WG" wskazała, że wśród osób, które "dały się nabrać" na fałszywe konto Tomasza Lisa był sędzia Wojciech Łączewski, występujący na Twitterze jako Marek Matusiak. Sędzia Łączewski odmówił komentarza w tej sprawie. Oświadczenie wydała za to rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie: "Pytania dotyczą prywatnej sfery życia sędziego. W tej sferze mieszczą się również czynności wykonywane w domu sędziego, choćby w ich zakres wchodziły projekty przygotowywane na potrzeby związane z orzekaniem. Niniejszym informuję, iż pozostaję w gotowości współpracy w zakresie udzielania przedstawicielom mediów informacji publicznej, w pojęciu której nie mieszczą się oczekiwane przez Pana informacje" - napisała w czwartek sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak. Dziś, w piątek, Leszczyńska-Furtak wystosowała w imieniu warszawskiego sądu kolejne oświadczenie: "Prezes Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia w Warszawie ustalił, że w czasie jednej z tych rozmów, która miała być prowadzona w dniu 18 czerwca 2016 r. o godz. 12:32, pan sędzia Wojciech Łączewski wykonywał obowiązki orzecznicze - przewodniczył rozprawie". Sprawę skomentował na antenie TVP Info Paweł Miter, dziennikarz "Warszawskiej Gazety". "Im więcej wydają oświadczeń, tym bardziej się kompromitują" - powiedział. Zobacz wideo: (jt)