Wszędzie odmawiano udzielenia pomocy, bo albo nie było czym wyciągnąć kleszcza, albo nie było chirurga, albo nie przyjmowano małych pacjentów. Pomocy udzielono dopiero w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. - To paranoja, że trzeba przejechać drogę od nas do Łodzi, żeby ktoś zechciał spojrzeć na dziecko - mówi pani Agnieszka.