Trzaskowski pytany w piątek w radiowej Trójce o konsekwencje, jakie czekają polityków PO, którzy w środę w Parlamencie Europejskim zagłosowali za rezolucją w sprawie sytuacji w Polsce, zapowiedział, że PO "będzie o tym rozmawiać", ale "na pewno nie będzie tutaj żadnych kar". Wyjaśnił, że Platforma za słuszne uważa główne tezy rezolucji, czyli - jak mówił - "o łamaniu demokracji, o tym, co się działo 11 listopada, o kwestiach niezależności sądów, o Puszczy Białowieskiej", ale nie zgadza się z tym, żeby UE nakładała sankcje na Polskę. "Niestety, nie uderzą one tylko w ten rząd, który się całkowicie zmarginalizował w Europie, ale również będą miały konsekwencje dla obywateli" - powiedział Trzaskowski. "Poniosły ich nerwy" Jego zdaniem stanowisko PO było jasne - europosłowie Platformy w momencie pojawienia się odniesienia do sankcji w rezolucji, mieli nie głosować za jej przyjęciem. Zaznaczył, że większość z nich wstrzymała się od głosu. Sześcioro przedstawicieli Platformy w PE - Michał Boni, Danuta Huebner, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka, Julia Pitera i Różna Thun - poparło jednak rezolucję. "Poniosły ich nerwy, oni uznali, że ta rezolucja mówi prawdę i stąd, jak mniemam, takie głosowanie niezgodne z naszym stanowiskiem" - skomentował Trzaskowski. Polityk podkreślił, że ta rezolucja "i tak byłaby przegłosowana", a pełną odpowiedzialność za jakiekolwiek sankcje - w jego ocenie - ponosi PiS. "Niestety, PiS trudno otrzeźwić jakimikolwiek działaniami. Ten rząd się zmarginalizował" - ocenił. Thun: Dostosuję się do decyzji zarządu PO "Dostosuję się do tego, co zdecyduje zarząd PO, ale myślę, że to się tak nie skończy. Platforma nie jest partią dyktatorską" - podkreśliła w piątek europosłanka Róża Thun (PO) pytana o ewentualne konsekwencje za poparcie w PE rezolucji w sprawie praworządności w Polsce. Dopytywana, czy głosowanie "za" rezolucją przez europosłów PO jest faktycznym stanowiskiem Platformy, do którego partia "nie ma odwagi się przyznać", Thun odparła: "Bogactwem PO i tym, co mi się w niej zawsze podobało i dalej podoba, jest to, że tam jest z kim pogadać, że jeżeli mamy różne zdania to na ten temat rozmawiamy"- zaznaczyła. "To nie wojsko, to jest partia" - dodała europosłanka. Przyznała, że przed głosowaniem była o tym rozmowa na temat w partii. "Ja argumentowałam za rezolucją, a inni argumentowali również. Był ten jeden punkt sporny, który dotyczy słynnego art. 7., tzn. przekazania całej sprawy do Rady (Europejskiej)" - tłumaczyła. "Główna różnica między mną, a moimi kolegami polega na tym, i mieliśmy na ten temat bardzo ciekawą dyskusję, że ja uważam, że my w ogóle nie powinniśmy grać tymi sankcjami" - przyznała Thun. Dopytywana, dlaczego PO nie głosowała solidarnie "za" rezolucją, Thun odparła: "Bo jest takie niebezpieczeństwo, że potem wszyscy zaczynają mówić o sankcjach, czegoś się przestraszają". "Wydaje mi się, że jest podstawowy problem z komunikacją" - oceniła. "Nie mamy jeszcze tak wykształconej debaty w UE, żeby większość obywateli wiedziała o co chodzi" - podkreśliła. "Nie pojawia się żadna wyraźna sugestia o sankcjach" Zauważyła jednocześnie, że w tekście rezolucji, która została przegłosowana "nie tylko nie pojawia się słowo sankcja", ale nawet "nie pojawia się żadna wyraźna sugestia o sankcjach". Przyznała, że konsekwencją rezolucji może być odcięcie Polsce prawa głosu w Radzie Europejskiej. Jednak "nie ma mowy o przycięciu funduszy unijnych dla naszego kraju" - mówiła. "Przycięcie funduszy jest czymś realnym, ale to nie ma nic do czynienia z tą rezolucją" - zapewniła. Dopytywana, o czym w takim razie mówią jej koledzy, np. Janusz Lewandowski, który przyznał, że po rezolucji można mówić o "miękkiej perspektywie sankcyjnej", i czy w związku z tym, Lewandowski nie wie, co mówi, Thun odparła: "Wie co mówi, bo to jest bardzo mądry człowiek". "On mówi (o ryzyku sankcji), ale mnie się wydaje, że jesteśmy niewystarczająco precyzyjni ze słowami" - oceniła. Na pytanie, czy PO zachowuje się kunktatorsko, odparła: "Proszę nie kazać mi oceniać własnej partii". Jak podkreśliła art. 7., mówi o tym, że "jeśli polski rząd nie potrafi się dogadać z KE, to należy przenieść tę dyskusje do Rady". "I z tego wszystkiego co może wyniknąć? Długa analiza tego, co się dzieje w Polsce" - tłumaczyła. "To, co parlament przegłosował, to - dajmy polskiemu rządowi jeszcze raz dostosować się do prawa i naprawić swoje błędy" - powiedziała europosłanka. Rezolucja PE w sprawie Polski Przyjęta przez PE rezolucja stwierdza, że sytuacja w Polsce stanowi "jednoznaczne ryzyko poważnego naruszenia wartości, o których mowa w art. 2 traktatu o UE". Deputowani wyrazili zaniepokojenie zmianami w przepisach dotyczących polskiego sądownictwa. Odnieśli się także do sytuacji polskiego Trybunału Konstytucyjnego, wyrażając ubolewanie, iż nie znaleziono kompromisowego rozwiązania problemu jego należytego funkcjonowania. W rezolucji znalazło się też wezwanie do natychmiastowego "zawieszenia masowych wyrębów w Puszczy Białowieskiej" i "przestrzegania prawa do wolności zgromadzania się przez usunięcie z obecnej ustawy o zgromadzeniach zapisów dotyczących priorytetowego traktowania tzw. cyklicznych zgromadzeń cieszących się poparciem rządu". Przeciwko rezolucji głosowali europosłowie PiS; PO podzieliła się w tej sprawie - sześciu przedstawicieli Platformy poparło rezolucję.