Sprawę wyjaśnia komenda wojewódzka w Poznaniu. Komendant wojewódzki poprosił szefów policji w Kaliszu i Turku o wytłumaczenie i jak powiedział reporterowi RMF FM Adamowi Górczewskiemu rzecznik komendanta, Andrzej Borowiak, konsekwencje pewnie będą: Jest to oczywiście uzależnione od sytuacji. Jeżeli okazałoby się, że w tej torbie znajdowały się jakieś dokumenty bądź materiały, które powinny być chronione w sposób szczególny, to oczywiście taka sytuacja nie jest standardowa. Jeśli jednak okazałoby się, że decyzje w tym zakresie oficerowie podejmowali w sposób nieuzasadniony, to oczywiście prawdopodobnie będą musieli zapłacić za paliwo, za przejechane przez <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radio</a>wozy kilometry. Sprawę nagłośnili sami policjanci, którzy mają już dość służenia za taksówkarzy. To właśnie oni twierdzą, że to była damska torebka, powiatowi komendanci mówią natomiast o torbie z dokumentami. Jak donosi portal "Gazeta.pl", do jego redakcji dotarło z Kancelarii Prezydenta oświadczenie następującej treści: "Opisywana sytuacja rzeczywiście dotyczyła jednej z szeregowych pracownic Kancelarii Prezydenta RP zaangażowanej w przygotowanie i obsługę wizyty w Kaliszu i w Turku. Gdy pod koniec wizyty w Turku okazało się, że brakuje jej torby m.in. z dokumentami, dyktafonem, telefonem i rzeczami osobistymi, podjęła ona decyzję o rezygnacji ze wspólnego powrotu do Warszawy wraz z resztą delegacji. Zamierzała samodzielnie wrócić do Kalisza i odebrać zgubę. Policjanci z Turku zaangażowani w zabezpieczenie przebiegu wizyty sami zaoferowali pomoc. Kalisz od Turku dzieli ok. 40 kilometrów. Jeżeli okazałoby się, że z powodu tej gentelmeńskiej inicjatywy i gestu dobrej woli policjantów miałyby spotkać jakieś nieprzyjemności Kancelaria Prezydenta pokryje koszt przejazdu, który szacujemy na ok. 20 zł".