Prokuratura Okręgowa w Białymstoku przedstawiła w czwartek Jackowi K., byłemu wiceministrowi finansów w rządzie PO, dwa zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla innych osób w łącznej kwocie ponad 21 miliardów złotych. Jacek K. nie przyznał się do popełnienia zarzuconych mu czynów. "Cała ta sprawa jest tak dęta, że gdyby nie chodziło o konkretnego, uczciwego człowieka, to by się można było pośmiać. W ciągu jednego dnia z kogoś, kto wiele lat pracował dla Polski i słynął z takiej uczciwości, pryncypialności, zrobiono Jacka K., nie wolno mówić jak ma na nazwisko, mówi się o kwocie 21 mld zł, a w ogóle go nie aresztowano. Wszystko zrobiono po to, by stworzyć taki spektakl telewizyjny przed świętami" - powiedział Siemoniak w czwartek w TVN24. "Myślę, że jest to zła, PiS-owska metoda, grubość tej nici, którą szyje się tę sprawę, to jest lina okrętowa" - ocenił polityk Platformy Obywatelskiej. "Gdy mowa o niedopełnieniu obowiązków, to jest taka kategoria, że nie wiem, będziemy ścigać wicepremiera Piotra Glińskiego za pół miliarda złotych za obrazy, które gdzieś wyparowało, czy też za Polską Fundację Narodową. O niedopełnienie obowiązków można dziś posądzić każdego" - dodał wiceszef PO. Według niego sprawę Jacka K. przeprowadzono tylko po to, by "były paski w telewizorach i by było napisane 'wiceminister w rządzie PO-PSL'". Zdaniem Siemoniaka jest to potrzebne, "bo PiS ma problemy sondażowe i związane z nagrodami dla ministrów". Jak dodał, sprawa ma "ratować PiS politycznie po sondażowym spadku".