Czas ochronny dla tego, co robi, już minął - mówią członkowie kierownictwa partii, którzy jeszcze niedawno byli gorącymi orędownikami posadzenia Piskorskiego na fotelu przewodniczącego SD. Według "Rzeczpospolitej" starzy działacze SD są rozdarci pomiędzy chęcią utrzymania profitów z wynajmu nieruchomości, a kosztownymi ambicjami powrotu na scenę polityczną, co Piskorski chce sfinansować ze sprzedaży majątku Stronnictwa, wartego od 65 do 120 mln zł. Ugrupowania polityczne, w myśl prawa, nie mogą prowadzić działalności gospodarczej, więc jeśli do końca roku SD nieruchomości nie sprzeda, to grozi mu nawet wykluczenie z rejestru partii. A wtedy trzeba się pożegnać z dotacjami z budżetu, możliwymi gdy uzyska się 3-procentowe poparcie w wyborach. O tym nożu na gardle wiedzą potencjalni nabywcy nieruchomości SD i nie spieszą się z ofertami, licząc na ewentualny tani zakup.