Szef BBN Paweł Soloch od poniedziałku prowadził w Bejrucie na szczeblu politycznym rozmowy związane z powrotem polskich żołnierzy na misję ONZ UNIFIL (United Nations Interim Force in Lebanon, Tymczasowe Siły Zbrojne ONZ w Libanie - red.). "Decyzja będzie należeć do prezydenta" Po powrocie Soloch poinformował , że Polska wyśle do Libanu do 230 żołnierzy i do 20 pracowników misji. Takie są plany, ostateczna decyzja będzie należeć do prezydenta, który zdecyduje o liczebności polskiego kontyngentu, podkreślił szef BBN. "Powrót do misji pokojowych ONZ dla prezydenta Andrzeja Dudy był jednym z priorytetów polityki bezpieczeństwa. Po raz pierwszy prezydent mówił o tym już we wrześniu 2015 r. podczas Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych" - dodał Soloch. Soloch zapowiada, że Polacy rozpoczną transporty do Libanu we wrześniu, po to, by w listopadzie polski kontyngent osiągnął zdolność operacyjną. Na pierwszą zmianę pojadą żołnierze z 12 Brygady Zmechanizowanej ze Szczecina. Na swoim wyposażeniu będą mieli kilkanaście transporterów opancerzonych Rosomak. To dlatego podczas wizyty w Libanie szefowi BBN towarzyszył gen. Maciej Jabłoński, dowódca 12 Dywizji Zmechanizowanej, któremu podlega 12 Brygada. Polscy żołnierze mają służyć pod dowództwem batalionowym Irlandczyków. Soloch zapewnił, że relacje z Irlandczykami, na tym etapie przygotowań do misji, są bardzo dobre. "Mówię o ambasadzie Irlandii w Warszawie, która pomaga nam w przygotowaniach, ale też ogólnie o bardzo dobrych relacjach z Irlandczykami, którzy chcieli, żebyśmy tam byli. Irlandzcy żołnierze na miejscu wykazują dużą gotowość do współpracy" - podkreślił. Węgrzy dołączą do Polaków Soloch potwierdził też, że do Polaków mają dołączyć żołnierze węgierscy, w sile plutonu, którzy będą podlegali polskiemu dowództwu. Główna kwatera UNIFIL w rejonie, w którym będą stacjonować polskie oddziały, znajduje się w mieście Al-Nakura, położonym w dystrykcie Kada Tyr, ok. 100 km od Bejrutu. Polacy mają zostać rozmieszczeni w dwóch wysuniętych bazach w regionie. W mniejszej z nich będzie służyć "wzmocniony pluton" - ok. 40 żołnierzy, którzy będą się zmieniani co 8 tygodni. Główne siły polskiego kontyngentu będą ulokowane w większej bazie. Podczas pobytu w Libanie szef BBN odwiedził rejon, w którym będą służyć Polacy, w tym irlandzki kontyngent. "To jest tak zwana niebieska linia (demarkacyjna - PAP), która dzieli pozycje izraelskie od libańskich. Tam działa UNIFIL w porozumieniu z wojakiem libańskim" - powiedział PAP Soloch. "To będzie bardzo specyficzna misja, w warunkach skomplikowanych. To są tereny, gdzie jest państwo Libańskie, jest Hezbollah, są też chrześcijanie, a z drugiej strony są Izraelczycy. Jest to odcinek o dużej wrażliwości, gdzie jak w soczewce odbijają się geopolityczne tendencje. Po wszystkich prowokacjach, następuje reakcja najważniejszych graczy w terenie: Izraela, Stanów Zjednoczonych, Rosji, Iranu, Syrii, Libanu. Na szczęście na odcinku, na którym będą służyć Polacy od wojny w 2006 r. nie było poważniejszych incydentów" - dodał. "Naszą misję trzeba widzieć w wymiarze politycznym. Takie jest też nastawienie do tej misji prezydenta, który podkreśla potrzebę działania w ramach uczestnictwa w ONZ, tak jak w przypadku NATO czy Unii Europejskiej. Zdajemy sobie sprawę, że powinniśmy wykazywać solidarność ze społecznością międzynarodową i - na skalę naszych możliwości - być obecni na obszarach, które dotyczą naszego kontynentu. Bliski Wschód, to także dotyczące nas problemy np. uchodźców czy terroryzmu" - podkreślił Soloch. Jego zdaniem udział polskich żołnierzy w misji w Libanie jest "elementem większej całości, którą jest udział Polski w pomocy rozwojowej dla tych regionów". Ponadto wysłanie polskich żołnierzy "wspiera polską argumentację w rozmowach z UE, w dyskusji na temat przyjmowania uchodźców". "W tej kwestii, razem z państwami Grupy Wyszehradzkiej, mamy odmienne zdanie, ale jednocześnie demonstrujemy nasze zaangażowanie w tym regionie. Trzeba być tam na miejscu po to, żeby ci ludzie mogli powrócić do swoich domów. Trzeba pomóc im w odbudowaniu egzystencji. Nasza obecność wojskowa w ramach ONZ ma pokazać, że to nie jest tak, że problemy, które przychodzą z południa w kierunku naszego kontynentu są nam obojętne. Mamy swoją wizję, ponosimy koszty związane z realizacją działań naszych żołnierzy, a także wspierania przez nasz rząd polskich organizacji pozarządowych działających w regionie" - podkreślił. "Nasze znaczenie w ONZ wrasta" "Polska nie jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ale nasze znaczenie w ONZ wrasta, bo pokazujemy, że jesteśmy realnie zaangażowani w działania prowadzane przez ONZ, zatwierdzone przez Radę" - dodał. Zdaniem szefa BBN misja w Libanie będzie "innego rodzaju" niż polskie misje wojskowe w Iraku, czy w Afganistanie. "Filozofia działań ONZ, w porównaniu z tamtymi misjami, jest bardziej pokojowo-rozjemcza. Zadaniem sił ONZ jest niedopuszczenie do konfrontacji zbrojnej. Będziemy mieć tam szereg zadań szczegółowych, jak zapobieganie aktom przemocy, demonstracjom, prowokacjom itd. Ale w naszym działaniu ważna będzie też współpraca z lokalną ludnością, która jest bardzo zróżnicowana - jak tam się jedzie, to w jednej miejscowości widać krzyż, a kawałek dalej meczet" - dodał Soloch. Współpraca ze stroną Izraelską i jednocześnie wspieranie armii Libańskiej to - zdaniem Solocha - kolejne ważne zadania, których podejmą się Polacy. W tym kontekście szef BBN zauważył, że UNIFIL organizuje spotkania trójstronne, w których uczestniczą przedstawiciele Izraelska i Libanu, a także przedstawiciele UNIFIL. "Podczas tych spotkań strony przekazują sobie informacje np. o ruchach wojsk, po to, żeby uniknąć przypadkowego konfliktu, i żeby nie wróciła wojna, która miała tam miejsce 13 lat temu" - wyjaśnił. "Zakładamy, że zagrożenia bieżące w Libanie są na niższym poziomie niż w Iraku czy w Afganistanie. Natomiast siły, które tam stacjonują po obu stronach granicy i związane z tym napięcia są znacznie poważniejsze. Ewentualny konflikt mógłby mieć dotkliwe konsekwencje. Dalego oprócz stricte wojskowych aspektów naszej obecności, w tej misji będzie ważny również aspekt polityczny" - dodał. Szef BBN zadeklarował też, że polskie wojsko będzie wspierać odbudowę armii Libańskiej. Dodał, że taką obietnicę złożył szef MON <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-mariusz-blaszczak,gsbi,1239" title="Mariusz Błaszczak" target="_blank">Mariusz Błaszczak</a>. "Sens tych działań jest taki, żeby to była armia narodowa, a nie wyznaniowa" - wyjaśnił. "Byliśmy w Libanie ostatni raz w 2009 r. i pomimo dziesięcioletniej przerwy mamy pewne doświadczenie w tym rejonie. Nie będziemy zaczynać od zera" - ocenił Soloch. Pytany jakie są przewidywania dotyczące okresu naszego zaangażowania w Libanie opowiedział: "Na razie nic nie wskazuje, żeby nastąpił tam jakiś istotny przełom. Tam rzeczy trwają całe lata i jak widać trwają bez zmian". Między Libanem a Izraelem od wielu lat narasta napięcie. Od 1948 r. między Libanem i Izraelem wielokrotnie dochodziło do konfliktów zbrojnych. Państwo żydowskie nigdy nie podpisało traktatu pokojowego ze swoim północnym sąsiadem.