Przed rokiem w Parolach pod Warszawą kilkunastu uzbrojonych gangsterów napadło na 5 policjantów, gdy ci przeprowadzali inwentaryzację wartych około miliona złotych telewizorów ze skradzionego tira. Zginął wtedy naczelnik sekcji kryminalnej komendy w Piasecznie. Od tamtej pory zatrzymano ponad 20 osób związanych z tą sprawą. W sprawie strzelaniny w Parolach od roku trwa prokuratorskie śledztwo. To sprawa priorytetowa. Końca śledztwa jednak nie widać, żadnemu z zatrzymanych nie postawiono też zarzutu zabójstwa. - Sprawa jest skomplikowana i dodatkowo komplikują ją wydarzenia ostatniej nocy - tłumaczy rzecznik Maciej Kujawskiej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dodaje, że śledztwo przeciąga się, gdyż prokuratura czeka na wyniki ekspertyz. - Każdemu zatrzymaniu towarzyszyły przeszukania. Na miejscu były zabezpieczane nowe dowody, przede wszystkim broń palna. Ją należało oddać do badań balistycznych, by wiedzieć, czy właśnie z tej broni nie oddano strzałów do policjantów - wyjaśnia Maciej Kujawskiej. W sprawie strzelaniny w Parolach 17 osób jest tymczasowo aresztowanych, 18 postawiono zarzuty pasterstwa albo użycia broni palnej. Nikomu jednak nie postawiono zrzutu popełnienia morderstwa, ponieważ nie ma na to jeszcze niezbitych powodów. Prokuratura ma oczywiście swoje hipotezy, ale się nimi nie dzieli. Nieoficjalnie wiadomo, że prowadzący śledztwo biorą pod uwagę 3 osoby: Igora P., Roberta C. i Jerzego Brodowskiego, ps. Szuryga, który nadal przebywa na wolności i jest poszukiwany listem gończym. Prokuratura przedłużyła śledztwo w sprawie strzelaniny w Parolach do 24 września, choć niewykluczone, że aktem oskarżenia może się ono zakończyć dopiero za kilka miesięcy.