Dwóm pozostałym mężczyznom oskarżonym o uprowadzenie małżeństwa ze szczególnym udręczeniem zasądził po 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności. W ocenie sądu, "wina oskarżonych nie budzi jakichkolwiek wątpliwości". Wyrok nie jest prawomocny. Zbrodnia wyszła na jaw po latach Do zbrodni doszło we wrześniu 2001 r. Sprawę policjanci rozwikłali dopiero po kilkunastu latach; wtedy też udało się odnaleźć zakopane w lesie ciała ofiar. Jak wynika z relacji sądu, skazani mężczyźni wtargnęli do mieszkania małżeństwa S., następnie przemocą skrępowali ofiary i wywieźli je, potem przetrzymywali przez kilka dni w bunkrze, by na koniec zamordować małżonków i zakopać ich ciała. Kobieta zmarła w wyniku uduszenia (miała przyklejoną taśmę na twarzy), a mężczyzna w wyniku obrażeń, w tym głowy, po licznych uderzeniach twardym przedmiotem. Trzej mężczyźni zostali skazani za zabójstwo. Łączną karę dożywotniego pozbawienia wolności otrzymali Roman C. i urodzony w Rydze Vladimirs A.; C. może skorzystać z warunkowego zwolnienia po odbyciu 40 lat kary, a A. - po 35 latach. Obaj nie przyznali się do winy. Trzeci z mężczyzn, Piotr S., który współpracował ze śledczymi i przyznał się do winy, otrzymał łączną karę 12 lat pozbawienia wolności. Sąd uznał, że skazani za zabójstwo dopuścili się dwóch odrębnych czynów; otrzymali więc kary podwójne, które następnie złączono. Uprowadzenie i zabójstwo Z kolei oskarżeni o uprowadzenie małżonków ze szczególnym udręczeniem, którzy również przyznali się do winy i współpracowali ze śledczymi, Tobiasz W. i Bogdan G., zostali skazani na 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Co do kary dla Piotra S., sąd zdecydował się na uwzględnienie okoliczności łagodzących, biorąc pod uwagę to, że współpracował on ze śledczymi i ujawnił okoliczności zbrodni. "Ponadto sąd miał też na uwadze, że Piotr S. bezpośrednio nie uczestniczył w zadawaniu uderzeń pokrzywdzonemu" - mówił sędzia Adam Chodkiewicz. Dodał, że - według zeznań samego S. - przywiózł on pokrzywdzonych w miejsce zbrodni i brał udział w zakopaniu ich ciał. Obrońca Piotra S. adwokat Aleksandra Kwiatek-Deka nie wykluczyła jednak apelacji. "W mojej ocenie (wyrok) nie jest bardzo surowy, bowiem spodziewaliśmy się takiego orzeczenia, natomiast w mojej ocenie istnieje też podstawa do tego, żeby sąd zastosował obligatoryjnie nadzwyczajne złagodzenie, czego nie uczynił, dlatego też nie wykluczam wniesienia apelacji w tej sprawie - tylko w oparciu oczywiście o orzeczenie co do kary, bo tutaj uznanie oskarżonego (za) winnego było oczywiste, bo się przyznał" - mówiła dziennikarzom. "Wnioskowałam w mowie końcowej o 8 lat pozbawienia wolności, więc taki też wyrok byłby najbardziej satysfakcjonujący dla nas i dlatego może będziemy wnosić o apelację" - dodała adwokat. Ocena prokuratury Z kolei w ocenie prokurator Kariny Spruś, "wyrok jest niezwykle satysfakcjonujący" i zgodny z wnioskami prokuratury. Pytana o ewentualną apelację, powiedziała, że najpierw musi "na spokojnie" zapoznać się z treścią wyroku. Dodała, że w ocenie prokuratury było to zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. "Poniekąd, pośrednio sąd również przystał na tę kwalifikację (...), z tym że - jak już wyjaśnił sąd - z uwagi na zmiany proceduralne nie można było przyznać tej kwalifikacji, która została przyjęta w akcie oskarżenia" - dodała. Jak tłumaczył bowiem sędzia Chodkiewicz, sąd musiał zmienić kwalifikację prawną czynów z uwagi na zmianę przepisów z art. 148 i 189 Kk w okresie od popełnienia zabójstwa (2001 r.) do czasu wyrokowania. Małżeństwo Doroty i Zbigniewa S. prowadziło punkt gastronomiczny na stadionie Piasta Gliwice. Jak podał sąd, popadli w długi, pożyczyli pieniądze od znajomych, a potem okazało się, że nie są w stanie ich oddać. Jak relacjonował sędzia Chodkiewicz, miał się o tym dowiedzieć Vladimirs A., który miał znać osoby, od których małżeństwo S. pożyczyło pieniądze. Małżonkowie zniknęli nagle we wrześniu 2001 r. Policja początkowo przypuszczała, że mogło chodzić o ucieczkę przed wierzycielami. Zostawili list, w którym Dorota S. napisała, że pojechała z mężem do jej rodziny; w ich mieszkaniu znaleziono też martwego owczarka niemieckiego. W odnalezionym po kilku dniach samochodzie małżeństwa były m.in. kominiarki i łopata. Wtedy nie udało się ustalić okoliczności sprawy. Na znalezionych w aucie przedmiotach był materiał DNA potencjalnych sprawców, ale nie było go z czym porównać. Przełom nastąpił po latach, kiedy policjanci wytypowali Bogdana G. jako osobę, która może mieć związek ze zniknięciem małżeństwa. G. to osoba z kręgu znajomych Tobiasza W., skazanego w 2005 r. na dożywocie za zabójstwo innego małżeństwa z Gliwic - Małgorzaty i Pawła Siudzińskich. Do tamtej zbrodni doszło w lutym 2004. Bandyci napadli młode małżeństwo w ich domu, okradli go, a ofiary uprowadzili, dręczyli i okrutnie zamordowali. Okazało się, że faktycznie materiał genetyczny pasuje do profilu DNA G. Na odnalezionych następnie szkieletach - ich tożsamość potwierdziło badanie DNA - znaleziono sznurek, którymi bandyci skrępowali ofiary. Tobiasz W. i Roman C. odsiadują już wyrok dożywocia za zabójstwo Siudzińskich.