"Naprawdę uważam, że sposób prowadzenia tej sprawy to gorzej niż zbrodnia. To błąd i będzie przez długi czas rzutował na bezpieczeństwo Polski. Sądzę że wszyscy wspomną moje słowa, gdy się okaże, że na szczycie NATO nie zapadną decyzje o stałych bazach. Warto będzie wrócić do tych dni i przypomnieć sobie, kiedy zrujnowaliśmy własną wiarygodność. W NATO takie rzeczy są bardzo dostrzegane, i wiarygodność Polski budowana przez kilkanaście lat była wielkim kapitałem. Teraz daliśmy wszystkim sceptykom wzmacniania wschodniej flanki NATO bardzo poważny argument, że Polacy są niepoważni skoro mówią o broni jądrowej" - mówił Siemoniak pytany czy już "sama dyskusja nt. broni nuklearnej szkodzi Polsce". Siemoniak, dopytywany czy Polska powinna włączyć się do programu "gdyby była taka szansa", odpowiedział, że "ta sprawa się nie broni i jest ogromnym błędem". Oświadczenie MON Wiceminister obrony Tomasz Szatkowski powiedział w czwartek, iż współpraca w ramach programu Nuclear Sharing jest jedną z opcji, które należy analizować. MON oświadczył w sobotnim komunikacie, że wypowiedź tę należy rozpatrywać w świetle ostatnich komentarzy ośrodków analitycznych na Zachodzie, wskazujących na deficyt zdolności odstraszania nuklearnego NATO na jego wschodniej flance. "Zgodnie z tym, co w wywiadzie dla Polsat News2 powiedział wiceminister Tomasz Szatkowski, należy rozważać różne opcje, w tym m.in. jakiś rodzaj udziału Polski w porozumieniu. Trzeba jednocześnie pamiętać, że Polska jest stroną Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Nuklearnej i rząd nie ma planów pozyskiwania takiej broni. Ewentualna decyzja dotycząca jakiejś formy udziału Polski w porozumieniu musiałaby oczywiście być przedmiotem uzgodnień na poziomie politycznym, zarówno w kraju, jak i w relacjach sojuszniczych" - dodano w oświadczeniu MON.