Wydawca "Skrzydlatej Polski" mówi, że Tu 134 to konstrukcja na bazie starego radzieckiego bombowca z lat 60-tych. Dodaje, że Rosjanie mogą ją eksploatować tylko na swoim terytorium. Samoloty tego typu nie są na przykład wpuszczane na teren Unii Europejskiej. Wiele małych prywatnych linii lotniczych w Rosji używa więc tego typu samolotów na liniach krajowych. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną katastrofy. Badają to przedstawiciele rosyjskiego MAK-u. Ekspert podkreśla jednak, że panowały bardzo złe warunki atmosferyczne, a do tego na lotnisku prawdopodobnie zabrakło prądu. Dodaje, że w takiej sytuacji pilot jest zdezorientowany i najprawdopodobniej mógł zobaczyć tylko światła samochodów przejeżdżających drogą. Pytany o stan rosyjskich lotnisk ekspert odpowiada: "Jak jest, każdy widzi". Wojciech Łuczak przytacza niedawne awaryjne lądowanie innego tupolewa na Syberii. Okazało się, że lotnisko było zamknięte i na własną rękę utrzymywała je okoliczna rodzina, która kosiła trawę i sprzątała. W wersję o złym stanie technicznym lotniska wątpi jednak inny ekspert Tomasz Hypki. Zauważa on, że było ono remontowane półtora roku temu. Zdaniem fachowca, samolot mógł zerwać linie wysokiego napięcia, co spowodowało odcięcie energii. Zdaniem Tomasza Hypkiego, w tej katastrofie mógł jednak zawinić czynnik ludzki. - Wygląda na to, że to jednak był błąd załogi. Nie trafiła w oś pasa, a potem manewrowała nisko nad ziemią zahaczając najpierw o przewody, a potem o drzewo. Jest to pewna analogia do Smoleńska. Nie reagowała także, na nakaz wieży żeby odejść na drugi krąg - mówi Tomasz Hypki. Ekspert potwierdza także, że samoloty Tu 134 to przestarzałe maszyny i nie pomagają pilotom w sytuacjach kryzysowych. Nie są wyposażone na przykład w zaawansowane systemy komputerowe. Mimo, że maszyna roztrzaskała się na kawałki, katastrofę przeżyło 8 osób. Ekspert tłumaczy, że w takim przypadku często można się uratować. Kilku osobom udało się przeżyć dzięki natychmiastowej interwencji świadków, którzy wyciągali ludzi z wraku. Zdaniem Tomasza Hypkiego, zapewne udałoby się uratować więcej osób, ale wybuchł pożar. Samo uderzenie można bowiem przeżyć, ale kiedy zapali się paliwo lotnicze, szanse spadają praktycznie do zera. Samolot Tu-134 rozbił się niedaleko lotniska obok miasta Pietrozawodsk na północy Rosji. Zginęły 44 osoby, a 8 jest rannych. Maszyna awaryjnie lądowała na autostradzie, ześlizgnęła się na pobocze i stanęła w płomieniach.