Dziennik powołuje się na dane Komendy Głównej Policji. "Pandemia może mieć na to wpływ, zwłaszcza w czasie obowiązywania dużych ograniczeń, kiedy ludzie musieli pozostawać w domach. W izolacji narasta agresja, zdenerwowanie, sięganie po alkohol. A w sytuacjach konfliktowych nic tak ludzi nie dzieli jak wspólne mieszkanie" - mówi prof. Brunon Hołyst, kryminolog, cytowany przez "Rz". Jak to wygląda na konkretnych liczbach? W sumie w pierwszym półroczu tego roku doszło do 321 zabójstw; w takim samym okresie ubiegłego roku było ich 278. Jak podaje dziennik, największy wzrost został odnotowany w województwie dolnośląskim - liczba morderstw zwiększyła się tam z 16 do aż 37. "Również znaczący, blisko 90-proc. wzrost tych czynów dotyczy Warszawy i okolic (rejonu podległego KSP), gdzie życie z cudzej ręki straciło 36 osób, a rok temu w tym samym czasie - 19" - czytamy. Więcej tragedii odnotowano też w województwie pomorskim (o 9, łącznie 24), kujawsko-pomorskim (z 6 do 13) oraz lubuskim (z 9 do 16). Nie wszędzie te liczby się zwiększyły. Na Śląsku, który "ze względu na wielkość aglomeracji jest w krajowej czołówce przestępczości kryminalnej", do czerwca doszło do 36 morderstw - to o sześć mniej niż w tym samym okresie 2019. "O niemal połowę (z 21 na 12) mniej było ich w Małopolsce, a na Podkarpaciu najmniej - zamordowane zostały cztery osoby" - pisze "Rz".