Marek K. to biznesmen, który m.in. namówił boksera Dawida Kosteckiego do ujawnienia korupcji policjantów rzeszowskiego CBŚ, ochraniających dwóch sutenerów z Ukrainy Jewgienija R. i Aleksieja R. Jest on także świadkiem w śląskim wydziale Prokuratury Krajowej w procesach m.in. przeciwko byłemu szefowi Urzędu Ochrony Państwa. Jego zdaniem, ludzie, którym podpadł swoimi działaniami, szukają na nim odwetu. Sposobem na "zniszczenie świadka" ma być, jak podaje<a href="https://www.rp.pl/Przestepczosc/312129887-Jak-niszczono-swiadka-w-aferze-podkarpackiej.html" target="_blank"> "Rzeczpospolita"</a>, "nietypowa sprawa karna za rzekome niezapłacenie za pobyt w hotelu, powstała z inspiracji skorumpowanego policjanta". Marek K. zdecydował się pomóc, jak twierdzi - za darmo, parze, która prowadziła hotel pod Rzeszowem. Zaproponował umowę ze spółką, której był udziałowcem (układ barterowy). Współpraca trwała jednak zaledwie dwa miesiące. Skończyła się po tym, jak biznesmen "wszedł w konflikt z policjantem Danielem Ś. z CBŚ, który próbował wciągnąć do seksbiznesu braci R. jego nastoletnią córkę" - czytamy. Po tym właściciele hotelu wystąpili do spółki, w której udziałowcem jest biznesmen, o zapłatę za jego noclegi w hotelu. Marek K. twierdzi, że płacił za nie gotówką. "Rz" pisze, że w konflikt między stronami po kilku latach włączyło się CBŚ. To ono skierowało sprawę do lubelskiego Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej. W czerwcu 2017 roku sporządzono akt oskarżenia i oskarżono Marka K. o oszustwo. "To absurdalne oskarżenie. Nie wypuszczono by mnie z hotelu, ale wezwano by policję, gdybym nie zapłacił za dwa miesiące" - mówi "Rz" Marek K. Proces o niezapłacony pobyt toczy się w sądzie w Rzeszowie.Więcej w "Rzeczpospolitej".