- W szczycie sezonu mamy nawet 5-7 akcji dziennie. Przy regatach co chwilę łódka leży. Policja działa tu od maja do końca września, my działamy na okrągło. Wszystkie akcje - czy w nocy, czy w zimie - my na wodę schodzimy - mówi w rozmowie z RMF FM Jerzy Ziomek, prezes żywieckiego oddziału WOPR. Ratownicy są zaskoczeni decyzją urzędników. W poprzednich latach dostawali od samorządu województwa 150 tys. złotych dotacji. Tym razem urząd nie ogłosił jednak konkursu na zapewnienie bezpieczeństwa na obszarach wodnych. - Mamy możliwość, ale nie obowiązek wspierania WOPR - tłumaczy Witold Trólka z biura prasowego urzędu marszałkowskiego w Katowicach. Dziura w budżecie zmusza ratowników do ograniczenia patroli na Jeziorze Żywieckim i Międzybrodzkim. Brakuje pieniędzy przede wszystkim na paliwo oraz na konserwację i naprawę sprzętu. Sprzęt się niszczy, psuje i to też są wysokie koszty - mówi dla RMF FM wiceprezes WOPR w Żywcu Julian Okrzesik. Beskidzkie WOPR wspierają samorządy lokalne w Żywcu i Czernichowie, ale to kropla w morzu potrzeb. - Dostaliśmy właśnie środki z gminy Czernichów: 1,5 tys. zł na Jezioro Międzybrodzkie i 1,5 tys. zł. na Jezioro Żywieckie. Godzina pracy jednej łódki to jest 30 litrów paliwa. Na ile nam to wystarczy? - pyta Eryk Gazda, szef beskidzkiego WOPR. Dodaje, że dyżury ratowników są ochotniczym działaniem, ale bez sprzętu i bez paliwa będą oni mało skuteczni. - Mamy łodzie wiosłowe, ale tu jest ponad 25 km linii brzegowej. Głębokość to ponad 26 metrów. Jeśli nie dostaniemy wsparcia, ratownicy będą tylko dyżurować w bazie. Jeśli dostaną sygnał, wyruszą na pomoc, ale nie będzie patrolowania jezior, tak jak to było do tej pory - mówi Gazda. <a href="http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/anna-kropaczek">Anna Kropaczek</a>