Tragiczne wydarzenia rozegrały się w wigilijną noc przed 01:30 w miejscowości Kobyłka w powiecie wołomińskim. "Jeden z pojazdów zatrzymał się przed oznakowanym pulsującym żółtym światłem przejściem dla pieszych, żeby przepuścić trzy kobiety, które chciały przejść (...). Kobiety weszły na przejście, niestety pojazd nadjeżdżający z przeciwnego kierunku uderzył w nie" - relacjonował w rozmowie w RMF FM kom. Jarosław Florczak z Komendy Stołecznej Policji. Kobiety zginęły na miejscu. Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM, ofiary miały 16, 43 i 70 lat. Nie były spokrewnione. Za kierownicą auta, które w nie uderzyło, siedział 22-letni mieszkaniec Wołomina. Jak informowała policja, był trzeźwy. Po zatrzymaniu pobrano mu jednak krew i mocz do badań. Badania moczu - jak dowiedział się dziennikarz RMF FM - wykazały już obecność śladów marihuany. Teraz prokuratorzy czekają jeszcze na wyniki badań krwi, które pozwolą potwierdzić, czy i ewentualnie kiedy dokładnie 22-latek był pod wpływem marihuany. On sam w dniu wypadku nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień, zasłaniał się szokiem. Śledczy postawili mu zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym w wyniku znacznego przekroczenia prędkości, niedostosowania jej do warunków jazdy i niezachowania ostrożności. Grozi mu do ośmiu lat więzienia. Dzisiaj sąd aresztował mieszkańca Wołomina na miesiąc. Podjął taką decyzję w obawie, że na wolności mężczyzna mógłby utrudniać śledztwo, m.in. matacząc. W uzasadnieniu sąd zwrócił również uwagę na wysoką karę, jaka grozi podejrzanemu, czyli 8 lat więzienia. Co jednak istotne, w momencie, kiedy wniosek o areszt trafiał do sądu, nie były jeszcze znane wyniki badań moczu. Jeśli analiza krwi je potwierdzi, a ekspertyzy wykażą, że 22-latek był pod wpływem narkotyków w momencie wypadku, może mu grozić nawet 12 lat pozbawienia wolności. (e)Krzysztof Zasada