Prezydent w swoim referendum chciał pytać o zmiany w konstytucji. W ramach przygotowania pytań urzędnicy jego kancelarii ruszyli w podróż po Polsce. Około 100 tys. zł przeznaczono na zorganizowanie 37 konferencji, podczas których pracowano nad pytaniami. Kolejnych 180 tys. zł wydano na imprezę na Stadionie Narodowym, na której podsumowano pierwszy etap kampanii. 330 tys. zł trafiło na promocję, czyli ulotki, spoty radiowe i ogłoszenia w gazetach. Do tego dochodzą również koszty delegacji pracowników Kancelarii Prezydenta, ale nie są one znane. Jak poinformowało RMF FM biuro prasowe kancelarii, są "wliczane do ogólnej puli wydatków pracowniczych KPRP". Efekt? Za ponad pół miliona złotych dostaliśmy 10 skomplikowanych pytań referendalnych, na które nikt nie będzie miał okazji odpowiedzieć. Mogliśmy też obserwować, jak prezydent brnął w listopadowy termin głosowania, który otwarcie odrzucali nawet najważniejsi politycy Prawa i Sprawiedliwości. Na ostatnim etapie - w Senacie - projekt odrzucono po wielogodzinnej debacie i lawinie spekulacji. Paweł Balinowski