Kontrowersje ws. zakupu samolotów dla najważniejszych ludzi w państwie wywołuje fakt, że MON zdecydował się na zakup z wolnej ręki. Decyzję tę oprotestowały zresztą w Krajowej Izbie Odwoławczej inne, poza Boeingiem, firmy, które zgłosiły się wcześniej do przetargu. KIO uznała ostatecznie, że MON naruszył przepisy, decydując się na zakup z wolnej ręki - wcześniej jednak, 30 marca, uchyliła zakaz zawarcia umowy z Boeingiem, który miał obowiązywać do momentu rozstrzygnięcia sprawy. Dzień później resort Antoniego Macierewicza i Boeing podpisały umowę. Kluczowe znaczenie miał w tej sprawie czas, bowiem pieniędzmi na samoloty średniej wielkości dla VIP-ów - a chodziło o 540 mln złotych zarezerwowanych w budżecie państwa jeszcze na 2016 rok - MON mógł dysponować tylko do końca marca. Dlatego właśnie dzisiaj, w czasie posiedzenia sejmowej komisji obrony, odpowiedzialny za zakup maszyn wiceszef MON Bartosz Kownacki przekonywał, że w przetargu okazało się, że tyko jeden producent ma samolot, który spełnia wszystkie nasze wymagania: od zasięgu po pojemność maszyny, i że mogliśmy kupić samoloty z wolnej ręki albo odłożyć zakup na kolejne lata. - Wiedzieliśmy, czego potrzebujemy. Tak się okazało - tego wcześniej nie wiedzieliśmy - że to jest ta maszyna. I dlatego poszliśmy do producenta - wyjaśniał Kownacki, a posłowie Platformy grzmieli w odpowiedzi, że w ten sposób MON wydał 2 mld złotych bez przetargu, w 19 dni, faworyzując jednego producenta. - To jakby udać się do salonu samochodowego, w którym jest tylko jedna marka, uznając, że innych samochodów nie ma - mówił Cezary Tomczyk z PO. Po kolejnej takiej tyradzie opozycji posłowie PiS postanowili zamknąć debatę przy głośnym sprzeciwie opozycji. Zobacz (i posłuchaj), jak to zakończenie dyskusji przebiegło: (e) Mariusz Piekarski