Jak jednak podkreślił celem ratowników jest zawsze zlokalizowanie, gdzie jest górnik i jak najszybsze dotarcie do niego, ale ważne jest też bezpieczeństwo ratowników. "Ratownicy schodzący do uwiezionego górnika zawsze pracują w piątkę. Nie ma sytuacji, aby się rozdzielili. Jeśli z jakiś powodów któryś z ratowników musi wrócić na górę, to wraca cały zespół. Jest też taki wymóg, aby jeden z ratowników był przygotowany pod kątem kwalifikowanej pierwszej pomocy, aby ocenić stan poszkodowanego" - powiedział rzecznik Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Ratownicy pracujący przy katastrofach górniczych zawsze dysponują odpowiednim sprzętem. "Chodzi przede wszystkim o robocze aparaty tlenowe. Mogą one pracować do czerech godzin" - powiedział Wnorowski. Zwrócił uwagę, że ratownicy przy takich akacjach muszą mieć zapas powietrza, aby zejść do strefy zagrożenia i z niej wrócić. Sytuacja monitorowana na bieżąco Jak podkreślił postęp każdej takiej akcji zależy od składu atmosfery w wyrobisku, wilgotności oraz temperatury, jaka panuje w miejscu wypadku. "W historii ratownictwa górniczego jest wiele przypadków, kiedy ratownicy zginęli ze względu na przegrzanie organizmu" - przypomniał rzecznik. W czasie akcji ratowniczej na bieżąco badany jest skład atmosfery, aby ocenić, czy nie ma zagrożenia wybuchem, a ratownicy mogą kontynuować akcję. "Ratownicy, aby ograniczyć takie zagrożenia używają chromatografu, który analizuje skład atmosfery. Dane z tego urządzenia są przekazywane do kierownika akcji ratowniczej i sztabu. To oni ostatecznie podejmują decyzję, czy kontynuować akcję, czy nie" - podkreślił rzecznik. Dodał, że "za to w jaki sposób prowadzone są działania, w jakim zakresie, w jakim kierunku" przy każdej katastrofie górniczej zależy od decyzji konkretnego sztabu ratunkowego i jego kierownika. "Polscy ratownicy zostali poproszeni przez czeskich kolegów o wysłanie dwóch zastępów. Zajęli się oni rozłożeniem chromatografu i kontrolowaniem składu atmosfery" - powiedział Wnorowski, odnosząc się do katastrofy górniczej w Karwinie w Czechach. Przypomniał, że w nomenklaturze ratownictwa górniczego jest coś takiego jak "praca w trójkącie". "Prace mogą być prowadzone, jeśli proporcje metanu są odpowiednie" - zaznaczył. W czwartek w kopalni węgla kamiennego w Karwinie w Czechach wskutek zapalenia się metanu zginęło według ostatnich informacji 13 górników; dwunastu miało polskie obywatelstwo.