W poniedziałek lekarze rezydenci rozpoczęli strajk głodowy w proteście przeciwko - jak mówią - swoim głodowym pensjom. Częścią protestu będzie także akcja oddawania krwi, zaplanowana na okres od 2 do 6 października - organizowana pod hasłem "Niech poleje się krew". "Jedyna rzecz, jaka nas różni, to oczekiwania młodych lekarzy, jeśli chodzi o wynagrodzenia. I trzeba sobie powiedzieć jasno i wyraźnie: oczekiwania na poziomie dwóch średnich krajowych dla młodych lekarzy są po prostu nierealne. Nierealne zarówno w samej służbie zdrowia, jak i w systemie państwa, które jest, no, nie najzamożniejszym krajem na świecie" - powiedział Radziwiłł. Radziwiłł podkreślił, że resort konsekwentnie wspiera młodych lekarzy i przypomniał, że jedną z pierwszych decyzji, jakie podjął po objęciu stanowiska ministra zdrowia, było przywrócenie stażu podyplomowego. "Oczekiwane przez środowisko młodych lekarzy od wielu lat" - dodał. "Jeśli chodzi o wydatki na młodych lekarzy, to w 2015 r. było to 812 mln zł, a w 2018 r. będzie to 1 mld 179 mln zł; na samych rezydentów wydamy ponad 950 mln zł" - podkreślił. Radziwiłł, pytany na konferencji prasowej, co chciałby powiedzieć tym, którzy dzisiaj zaczną protest głodowy, powiedział: "Prosiłbym przede wszystkim o to, żeby nie sięgać po narzędzia, które wydają się być nieproporcjonalne do oczekiwań. Nie do końca zgodne z zasadami funkcjonowania lekarzy"."Wydaje się, że głodówka jest takim ekstremalnym wołaniem w sytuacji, w której nie da się już naprawdę nic innego zrobić. Osobiście nie oceniam tej sytuacji tak dramatycznie, zwłaszcza jeśli na stole leży bardzo dużo różnych spraw, w których się zgadzamy, albo w których z troską pochylamy się wspólnie nad poszukiwaniem najlepszego rozwiązania" - dodał minister. Wyraził także nadzieję, że protest nie zagrozi pacjentom. Pytany o "perturbacje" związane z protestem, Radziwiłł odpowiedział, że nie ma o nich informacji.Krzysztof Markowski, Olga Zakolska, Paweł Dembowski (PAP)