Kopcińska pytana w Radiu Zet czy podległe rządowi służby "powinny i będą ścigać" osoby, które "rozbiły wiec premiera" odpowiedziała, że spotkania polityków PiS są zakłócane, jednak nadal - jak zadeklarowała - będą one organizowane. "Nikogo nie będziemy ścigać i karać, ale nie można przekraczać granic wolności drugiego człowieka i te osoby, które mają inne od nas poglądy, dobrze by było, żeby również o tym pamiętały" - powiedziała. Rzeczniczka rządu stwierdziła, że jeśli na spotkaniach polityków PO pojawia się "pięć, siedem osób", to rozumie "poziom frustracji". "Brak słuchaczy, brak programu - cóż można zrobić? Tylko zakrzyczeć" - oceniła. Pominięcie Lecha Wałęsy Na uwagę, że w sali BHP Stoczni Gdańskiej, gdzie zorganizowano niedzielne spotkanie i gdzie podpisywano porozumienia sierpniowe w 1980 r. niewymienienie Lecha Wałęsy w kontekście historii "Solidarności" przez premiera Mateusza Morawieckiego jest "prowokowaniem", Kopcińska odpowiedziała, że premier wymieniał osoby, które znał i miał z nimi "bezpośredni kontakt". "Mateusz Morawiecki również nie był bierny wtedy, kiedy trzeba było walczyć o wolną i demokratyczną Polskę i o tych osobach, z którymi miał bezpośredni kontakt mówił, natomiast punktów zaczepienia do tego, żeby wywołać awanturę jest wiele" - powiedziała rzeczniczka rządu."Dla mnie najważniejsze jest to, że pojawiające się te same twarze na naszych spotkaniach i brak programu opozycji wskazuje na to, że raczej jest to próba zakrzyczenia naszych działań" - dodała. Na pytanie, czy sensowne jest "wygumkowywanie Lecha Wałęsy z historii sierpnia 1980 r." odpowiedziała, że "są tacy, którzy chcą o nim pamiętać i to robią". "My mówimy o prawdzie historycznej w wielu obszarach i również mamy do tego prawo, w związku z czym możemy się różnić, ale bez dyskusji łokciem, bo to jest absolutnie naganne w każdym obszarze" - stwierdziła Kopcińska. "To są zorganizowane bojówki" "Osoby zakłócające spotkania z politykami Prawa i Sprawiedliwości to zorganizowane bojówki, które chcą uniemożliwić naszą rozmowę z Polakami" - powiedział w poniedziałek szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin. Sasin odniósł się w ten sposób do przepychanek, do jakich doszło w niedzielę podczas spotkania premiera Mateusza Morawieckiego z mieszkańcami Gdańska. "Widać wyraźnie, że jest to zorganizowana akcja. (...) To są zorganizowane bojówki, które jeżdżą za politykami PiS, to ciągle te same twarze, ciągle te same osoby" - powiedział Sasin w radiowych Sygnałach Dnia.W jego ocenie jedynym celem tych "akcji" jest uniemożliwienie politykom Prawa i Sprawiedliwości rozmowy z Polakami, której - według niego - "panicznie boi się opozycja". "To są działania, które nie skłaniają nas w tej chwili do refleksji, że z drugą stroną, z opozycją, można w jakikolwiek rozsądny, merytoryczny sposób rozmawiać" - oświadczył. Zdaniem Sasina, grupy zakłócające spotkania chcą wywołać w ten sposób przeświadczenie w kraju i za granicą, że politycy PiS są niechętnie przyjmowani w wielu miejscach w Polsce oraz "zmobilizować polityków europejskich do zajęcia bardziej stanowczego stanowiska wobec polskiego rządu".Zapewnił, że osoby przychodzące na spotkania "bardzo pozytywnie" odnoszą się do przekazu PiS i prowadzonej w ich trakcie rozmowy. Przepychanki w Gdańsku Do przepychanek w Gdańsku doszło w niedzielę po zakończeniu wystąpienia premiera w sali BHP Stoczni Gdańskiej, gdy zaczęły się pytania z sali. Morawiecki był pytany m.in. o trwający w Sejmie protest osób niepełnosprawnych. Podczas odpowiedzi premiera na to pytanie część osób zgromadzonych w sali wyjęła egzemplarze konstytucji i transparenty m.in. z napisami: "Pycha i Szmal", "Wspieramy protest niepełnosprawnych w Sejmie". Wznoszono też okrzyki: "kłamca", "Solidarność", "Lech Wałęsa". Odpowiadając na te okrzyki, stronnicy szefa rządu śpiewali "Sto lat" i krzyczeli "Bolek" oraz "Mateusz". Obie grupy zaczęły przepychać się i wzajemnie obrażać. Sytuację próbowała uspokoić rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska. Premier w asyście policji opuścił salę żegnany brawami części sali. Jak poinformowała PAP po zdarzeniu policja, na sali BHP nie było interwencji funkcjonariuszy, nie zgłoszono też żadnego zawiadomienia o tym, że ktoś w sali został pokrzywdzony. St. asp. Mariusz Chrzanowski z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku powiedział PAP, że na prośbę Służby Ochrony Państwa funkcjonariusze policji pomogli jedynie na zewnątrz Sali BHP Stoczni Gdańskiej utworzyć kordon, dzięki któremu premier mógł bezpiecznie opuścić miejsce spotkania.