Tym samym Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił zarówno apelację złożoną przez pełnomocnika pokrzywdzonego profesora, jak i apelację obrony oskarżonego. "Sąd uznał, że pana działanie wpisuje się w chuligański wybryk, który należy szczególnie piętnować i wymaga on surowej reakcji ze strony wymiaru sprawiedliwości" - mówiła do skazanego sędzia Joanna Hut w uzasadnieniu piątkowego wyroku. Sąd okręgowy nie uwzględnił argumentów pełnomocnika pokrzywdzonego, który wnosił o zmianę kwalifikacji czynu - z pobicia na agresję z pobudek dyskryminacyjnych i ksenofobicznych. Zdaniem sądu postępowanie dowodowe w sprawie nie pozwala na przyjęcie bez wątpliwości tego rodzaju motywacji sprawcy. Nie uwzględnił też wniosków obrony oskarżonego o złagodzenie wyroku I instancji. Do pobicia doszło we wrześniu 2016 r., w tramwaju, którym profesor jechał razem ze swoim kolegą, profesorem z Jeny; rozmawiali po niemiecku. Piotr R. - na co wskazywali świadkowie - był pod wpływem alkoholu. Najpierw zażądał od profesora, żeby przestał mówić po niemiecku, następnie uderzył go głową w twarz. Kochanowski sam sprawę zgłosił policji. Trafił do szpitala - rana okolic łuku brwiowego wymagała zszycia. R. został zatrzymany m.in. dzięki policjantowi z Ochoty, który rozpoznał go na jednym ze zdjęć. Okazało się, że był wcześniej kilkukrotnie karany i znany policji m.in. w związku z kradzieżami.