Spotkaliśmy posła na krakowskich Plantach, jak zwykle ubranego w elegancki garnitur z charakterystycznym kapeluszem na głowie, ale nie na spacerze, a w pełnym biegu, śpieszącego na wykład do studentów. - Prawdę mówiąc już jestem spóźniony... i tak to wygląda od momentu mojej deklaracji o rozstaniu z polityką. Jeszcze nie czas na spacery i długie rozmowy z przyjaciółmi w krakowskich kawiarenkach - mówi naszym reporterom, ale nie odmawia poproszony o chwilę rozmowy. Na razie - ponieważ żona zostaje w Warszawie - czeka go sprawdzian w roli gospodyni domowej. Poseł zatrzymał się w Krakowie tylko na jeden dzień. - Przyznam szczerze, że decyzja o odejściu z polityki była dla mnie jedną z tych trudniejszych, jakie dotąd podjąłem w życiu. To wymagało ode mnie wiele odwagi, której na szczęście nie zabrakło w decydującym momencie - mówi wprost. Już na początku rozmowy zaznacza, że więcej o polityce rozmawiać nie chce, przynajmniej do wyborów. Nie ukrywa, że to milczenie sprawia mu wiele radości. - Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że polityka była dla mnie sprawą niezwykłej wagi. Jednak obecnie czuję jakby spadł ze mnie jakiś ciężar. Nie muszę już tłumaczyć się z tego, co powiedział Schetyna, jak rozumiem wypowiedz X'a i co sądzę o wypowiedzi Y'a. Proszę mi wierzyć, to spora ulga - zapewnia. Jan Rokita nie chce nam zdradzić jaki ma pomysł na życie bez polityki. - Na razie mam za co żyć i nie zamierzam martwić się na zapas - ucina krótko. Nie planuje w najbliższym czasie przeprowadzki do Warszawy, by być bliżej żony, choć przyznaje, że na pewno będzie tęsknił. Nie ma wątpliwości, że poradzi sobie w Krakowie w roli gospodyni domowej. Słynie zresztą z niepowtarzalnej w smaku jajecznicy z pomidorami i szczypiorkiem. Specjalizuje się także w ciastach. Piecze znakomity tort orzechowy i babkę drożdżową. Poza tym sprząta, prasuje, szyje - i na maszynie, i ręcznie. - Sprawdzę się jako domowa gospodyni - zapewnia ze śmiechem wsiadając do samochodu.