- Stanisław Barańczak był taką kometą, która wtargnęła na niebo polskiej literatury pod koniec lat 60. Bardzo wcześnie był zauważony jako ogromny talent. Przede wszystkim jako poeta, potem także jako wspaniały tłumacz, doskonały eseista - powiedział Adam Zagajewski. - Był też, jak wiemy, niezwykle odważnym działaczem Komitetu Obrony Robotników, a później wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie objął bardzo zaszczytne stanowisko profesora literatury polskiej na Uniwersytecie Harvarda - podkreślił Zagajewski. - Jego poezja zmieniała się: na początku miała charakter lingwistyczny, formalistyczny, potem stała się poezją opozycyjną, przemówiła do bardzo wielu ludzi. Później, kiedy Barańczak był już udręczony przez chorobę, ta poezja stała się bardziej kameralna, personalna: dla mnie może najwspanialsza właśnie w tym późnym okresie, chociaż to nie odbiera wartości tym wcześniejszym wierszom - ocenił. - Myślę, że Barańczak spełnił się jako poeta i jako tłumacz. Chociaż ta choroba przecięła jego życie i nie pozwoliła mu na długą twórczą starość, odebrała to, co mógłby nam on ofiarowywać jeszcze przez wiele lat, ale to nie jest niespełniony autor. To wielki poeta i wspaniały intelektualista, który całą mocą pokazał swój talent, więc jego głos już chyba na zawsze wpisał się w literaturę polską. Dziś żałujemy tego odejścia, ale też wiemy, że Barańczak dał nam miarę swojego talentu - zakończył Zagajewski. Poetka Julia Hartwig powiedziała o Stanisławie Barańczaku, że był bardzo skromny i nie nadużywał sławy. - Odgrywał bardzo ważną rolę w polskim środowisku literackim, mimo iż czynnie w nim nie uczestniczył (...) Dla mnie Stanisław Barańczak był przede wszystkim poetą. Ta aura poezji z niego emanowała. Jak się go widziało, to widać było, że kryje się w nim coś bardzo cennego, poetyckiego - stwierdziła. - Jednocześnie był bardzo skromny, nie nadużywał sławy ani jej znaczenia. Był też przyjazny. Dla mnie w najlepszym sensie był wielkim przyjacielem, choć nie takim codziennym. Ale z pełną odpowiedzialnością mówię, że był przyjacielem - dodała. - Pisał, ale jednocześnie śledził dokonania poetyckie innych, głównie swoich przyjaciół. Zawsze byłam bardzo rada, gdy potwierdzał odbiór mojego tomiku. Zawsze miał mi dużo na temat moich wierszy do powiedzenia, podtrzymywał mnie na duchu, mimo, że ja na tym duchu nie podupadałam. Nigdy nie powiedział mi nic przykrego, nie powiedział, że to, co napisałam mu się nie podobało - wspomina Hartwig. - Jego zamiłowania poetyckie były bardzo szerokie. Świetnie tłumaczył, w tym też poetów nieznanych w Polsce. Przez to też odgrywał duża rolę w naszym środowisku literackim. Ale istniał w nim w dziwny sposób, bo właściwie nie pokazywał się, nie uczestniczył, był nieaktywny. Ale samo to, że istniał, było dla nas wielką pociechą. Był współpomocny. Serdeczny i miły. Dla mnie wiadomość o jego śmierci oznacza wielki żal i smutek - zakończyła poetka. Pisarz i tłumacz Antoni Libera uważa, że nie można rozdzielać twórczości poetyckiej i translatorskiej Stanisława Barańczaka. - Jego olbrzymi dorobek translatorski był częścią jego twórczości poetyckiej. Ale ja uważam, że w przypadku Barańczaka nie można rozdzielać jego twórczości poetyckiej od translatorskiej. W niektórych przypadkach można to rozdzielać, ale w przypadku Barańczaka - nie - ocenił Libera. Libera mistrzostwo przekładów Barańczaka przyrównał do twórczości Kochanowskiego i Mickiewicza. - Oni w oparciu o utwór Horacego, czy Schillera tworzyli de facto nowy utwór, a pisali "z Horacego" czy "z Schillera". W przekładach Barańczaka nie znać kalki językowej z innych języków. Jego tłumaczenia na ogół są bezbłędnie osadzone w polszczyźnie i gdybyśmy nie wiedzieli, że są to przekłady, te utwory mogłyby funkcjonować jako zupełnie oryginalne - podkreślił.