Na zdrowie oddamy jednak więcej z własnej kieszeni, bo 0,25 proc. składki nie będziemy mogli sobie odpisać od podatku dochodowego. Składkę zdrowotną płacimy co miesiąc, zaliczkowo wraz z podatkiem dochodowym. Do tej pory płaciliśmy składkę 7,75 proc. podatku. Pieniądze wpływały do kas chorych, jednak całość tej składki, rozliczając się co roku z fiskusem, można było odpisać sobie od podatku. Teraz, przy wyższej stawce, nadal będziemy mogli ją odliczać, ale tylko do starego poziomu. Podwyżkę pokryjemy więc z własnej kieszeni. Najubożsi zapłacą kilkanaście złotych więcej, bogaci nawet kilkadziesiąt. Jeśli senat nie wniesie poprawek, a prezydent szybko podpisze ustawę, wyższą stawkę zapłacimy już w styczniu przyszłego roku. Niewykluczone jednak, że ustawa budżetowa zostanie zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego. Nowa składka jest bowiem, mówiąc wprost, podwyżką podatku na rzecz państwa, a tych nie można zmieniać w ostatniej chwili. Do końca listopada senatowi i prezydentowi nie uda się zapewne zakończyć prac nad budżetem, po raz kolejny więc TK będzie miał ostatnie słowo. Dodatkowe pieniądze mają dofinansować bankrutującą ochronę zdrowia, którą wcześniej obiecał ratować minister Mariusz Łapiński. 1 stycznia 2003 roku miało dojść do likwidacji kas chorych i powstania Narodowego Funduszu Ochrony Zdrowia. Już dziś wiadomo, że NFOZ powstanie albo w lutym, albo w marcu, albo może jeszcze kiedy indziej. Przypomnijmy, że w przypadku nieudanej reformy minister Łapiński obiecywał podać do dymisji.