Pod zdzieszowickim urzędem pikietowało kilkadziesiąt osób - działaczy i polityków Prawa i Sprawiedliwości z posłem partii Sławomirem Kłosowskim na czele. Wsparły ich środowiska prawicowe. Skandowano: "Tu jest Polska" oraz odśpiewano hymn narodowy.Działacze PiS złożyli też na ręce burmistrza Zdzieszowic Dietera Przewdzinga, który na początku sierpnia na łamach lokalnej gazety mówił o potrzebie stworzenia autonomii Śląska, petycję z wnioskiem o jego natychmiastowe ustąpienie. W petycji zaznaczono, że deklaracje Przewdzinga są "sprzeczne z polską konstytucją". "Uważamy, że stracił tym samym mandat do sprawowania urzędu burmistrza, który piastuje jako urzędnik państwa polskiego" - napisali działacze. Kłosowski dodał, że do tej pory o autonomii mówili działacze Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ), ale uznał iż były to działania marginalne, bo RAŚ nie ma przedstawicieli w parlamencie. - Ale diametralnie inaczej brzmi postulat separacji, gdy wypowiada go przedstawiciel innego narodu - przekonywał poseł. Przewdzing jest samorządowcem wybranym z listy Mniejszości Niemieckiej. Jedna z protestujących wraz z PiS mieszkanka Opola Helena Burzyńska powiedziała, że zdecydowała się wziąć udział w demonstracji, bo oburzyła ją wypowiedź burmistrza. - Takie zachowanie prowokuje do agresji - przekonywała. Przewdzing w rozmowie z mediami po pikiecie przekonywał, że mówiąc o autonomii, miał na myśli niezależność ekonomiczną, a nie polityczną. - Nie mówiłem o odłączeniu Śląska od Polski - dowodził. Dodał, że jest zawiedziony postawą posła PiS, bo - zdaniem Przewdzinga - powinien się on zająć działaniem na rzecz regionu, a nie pikietować. "Ci panowie zamiast rozwiązać nasze problemy, mają pretensje, że walczę o lepsze jutro" - stwierdził. Burmistrz Zdzieszowic dopowiedział też, że pikieta i wydarzenia, które miały miejsce po jego wypowiedzi o autonomii, sprowokowały go do podjęcia decyzji o starcie w najbliższych wyborach do parlamentu. - Zmobilizowało mnie do tego ich partyjne gadanie. Tam może choć trochę "popyszczę" - mówił. Przekazał też mediom pismo, które przygotował dla polityków PiS. Wymienił w nim zmiany, jakie zaszły w gminie w trakcie 38 lat jego samorządowej pracy. Zaznaczył też, że przyczyną trudnej obecnie sytuacji Zdzieszowic są "zapisy ustawy zezwalające na meldowanie firmy w miejscach poza lokalizacją zakładów". "Uważam zapisy tej ustawy za wysoce krzywdzące, pozbawiają one kas samorządowych dochodów" - napisał. Dodał też: "Jestem skłonny podać się do dymisji, warunkując to jednak osiągnięciem przez Was sugerowanych celów". Wymienił w tym kontekście "pozostawienie do dyspozycji samorządów 50 proc. podatków od osób fizycznych i 26 proc. podatków od osób prawnych". Pod urzędem w Zdzieszowicach w piątek byli też mieszkańcy miejscowości, którzy bronili Przewdzinga. Katarzyna Krysztofiak-Eret przyszła z transparentem "Ja się na to nie PiSzę! Burmistrz ma rację". Jak tłumaczyła , wcale nie jest za autonomią, ale uważa, że Przewdzing miał prawo wyrazić swoje zdanie, bo każdy ma prawo głosu w demokracji. Małgorzata Ambroży i Brygida Labisz dodały, że są zdegustowane postawą Kłosowskiego. - Nie zna naszej sytuacji, nie wie, co dzieje się w Zdzieszowicach, z jakimi problemami po wycofaniu się dużych firm boryka się gmina i jej mieszkańcy, a tylko robi zamieszanie - mówiły. Przewdzing na łamach "Nowej Trybuny Opolskiej" 7 sierpnia przekonywał: "Rządzący w Warszawie rozkradli cały nasz majątek i zrobili z nas biedaków". Poinformował, że rozmawia z politykami i samorządowcami o tym, by wydzielić Śląsk od Polski w formie autonomii. Kwestionował też prawo, które pozwala firmom na przenoszenie swoich siedzib. W ten sposób - przekonywał - wypompowują one z samorządów miliony złotych, które w większości trafiają do Warszawy. Burmistrz uznał, że lekarstwem na te bolączki będzie utworzenie autonomii, która objęłaby cały Śląsk.