W poniedziałek w związku z przepisami ustawy o Sądzie Najwyższym dotyczącymi zasad przechodzenia sędziów SN w stan spoczynku, <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-komisja-europejska,gsbi,34" title="Komisja Europejska" target="_blank">Komisja Europejska</a> rozpoczęła wobec Polski procedurę w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego. KE wysłała do Polski wezwanie do usunięcia uchybienia dotyczącego ustawy o SN. Z kolei w grudniu ubiegłego roku KE uruchomiła wobec Polski formalne postępowanie z art. 7 unijnego traktatu, zarzucając władzom w Warszawie naruszenie zasad praworządności w zapisach ustaw reformujących sądownictwo. "Tu nie chodzi o żadną praworządność" Prof. Paruch, pytany, jakie dalsze działania zamierza rząd podjąć w sporze z KE, ocenił, że w sporze tym "nie chodzi o żadną praworządność". "Tzw. spór o praworządność jest jedynie środkiem politycznym, a chodzi o pozycję regionu Europy Środkowej i Polski w kilku kontekstach. Pierwszym z nich jest dyskusja na temat budżetu - na ile Polska będzie ważnym aktorem w tej dyskusji, broniąc interesów tzw. nowych członków UE. To także kwestia pozycji Polski w negocjacjach ws. reformy UE" - powiedział. "Sprawa praworządności pokazuje, że instytucje europejskie wymagają przedyskutowania ich roli, choć niekoniecznie zmiany traktatów, bo działania KE przekraczają zakres traktatu lizbońskiego" - dodał. Według niego, działania KE są motywowane "rozbieżnymi z Polską interesami niektórych państw członkowskich" oraz działaniami opozycji. "Jeżeli przełomem miałoby być porozumienie między KE a Polską, to z tych powodów generalnych ono szybko nie nastąpi, bo tu chodzi o cały proces osłabiania, czy blokowania dążenia Polski do wzmocnienia swojej podmiotowości w UE. Tu nie chodzi o żadną praworządność, czy zmiany w warunkach funkcjonowania SN, bo w jednym i drugim przypadku, te działania mają umocowanie konstytucyjne. Mamy w Polsce spór o interpretację konstytucji, jest on jasny, ale kwestię konstytucyjności aktów prawnych rozstrzyga TK" - mówił Paruch. Jak sytuacja w SN wpłynie na spór z Komisją? Pytany, jak obecna sytuacja w Sądzie Najwyższym wpłynie na spór z KE, odpowiedział, że samej ustawy nie zaskarżono do TK, natomiast niektórzy sędziowie "stali się stroną w sporze politycznym". "Jeśli przeanalizować wystąpienia najważniejszych polityków obozu rządzącego, w tym premiera Mateusza Morawieckiego i liderów PiS, nie będzie żadnego cofnięcia się w kwestii reformy wymiaru sprawiedliwości. Pole kompromisu wyznaczyły ustępstwa, jakich dokonała strona polska w dialogu z KE" - podkreślił Paruch. "Natomiast KE nie wykonała żadnego realnego ruchu w tej kwestii, zajmuje stałe pozycje, wbrew traktatowi z Lizbony, który określa, że kwestia organizacji wymiaru sprawiedliwości to suwerenna decyzja państw członkowskich. Nie ma w traktatach europejskich zdefiniowania owej praworządności. Są różne definicje politologiczne praworządności, ale żadna z nich kompletnie nie pasuje do aktywności, którą KE uruchomiła" - dodał. Według pełnomocnika premiera, KE dotychczas "uzurpowała sobie" wiele uprawnień pozatraktatowych, co - jak zaznaczył - "musi zostać zatrzymane". "Jeśli chcemy uratować UE, jako ważnego aktora w stosunkach międzynarodowych, potrzeba znacznie więcej realizmu politycznego. Wybory w poszczególnych państwach pokazują, że im większy jest nacisk na realizację pomysłów federacyjnych, tym bardziej społeczeństwa głosują na partie, którą mówią 'mniej UE' lub nawołują do wystąpienia ze Wspólnoty" - stwierdził Paruch. Bez fundamentalnego kompromisu? Pytany, jak rząd będzie chciał rozwiązać spór z KE, odpowiedział, że nadal będą toczone dyskusje. Wyraził też przekonanie, że racje w tym sporze są po stronie Polski. "Nie oczekiwałbym jakiegoś fundamentalnego kompromisu, bo druga strona uważa, że owo 'grillowanie' Polski jest korzystne dla interesów najważniejszych graczy w UE, którzy są w kolizji z interesami Polski. Tutaj w najważniejszej roli występują Niemcy" - powiedział Paruch. Mateusz Roszak