- Uważam, że Jarosław Kaczyński powinien znaleźć się w więzieniu, po tym co mówi - powiedział Palikot dziennikarzom przed wejściem do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście. Według niego, Kaczyński mógł złamać 128 art. Kodeksu karnego, który mówi, że "kto, w celu usunięcia przemocą konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3". W uzasadnieniu zawiadomienia Palikot napisał, że szef PiS jest liderem i inicjatorem comiesięcznych marszów przed Pałac Prezydencki, "w czasie których wielokrotnie i z dużą regularnością wznoszone są antypaństwowe postulaty". W ocenie byłego posła PO, na wrześniowym spotkaniu na Krakowskim Przedmieściu Kaczyński mówił m.in.: "Tu jest jak w 1968" oraz "Tu jest Polska", czym - jak napisał Palikot - jasno dał do zrozumienia, że demokratyczne organy RP są tożsame z organami niedemokratycznej PRL. Palikot przytacza też wypowiedzi z 10 kwietnia tego roku, które lider PiS wygłosił w Sali Kongresowej, m.in. o tym, że ci, którzy 10 kwietnia 2010 r. udawali się do Katynia - i zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem - "zostali zdradzeni o świcie". Lider Ruchu Poparcia uważa, że słowa te, wypowiedziane na inauguracji Ruchu Społecznego im. L. Kaczyńskiego, sugerują, że współorganizatorzy lotu do Smoleńska, czyli MON, kancelaria premiera oraz Kancelaria Prezydenta "celowo i z premedytacją przyczynili się do katastrofy". - Czy Jarosław Kaczyński może powiedzieć bezkarnie, iż Donald Tusk i Władimir Putin zamordowali Lecha Kaczyńskiego, podżegali do zabójstwa, że rozgrywali to politycznie, tak aby taka katastrofa się wydarzyła? - pytał Palikot w rozmowie z dziennikarzami. Przyznał, że wniosek do prokuratury to wzięcie w obronę prezydenta i premiera. - Jeśli jeden jest premierem, a drugi prezydentem tego kraju, a lider opozycji w sposób bezkarny podburza do zabicia, odwołania, niekonstytucyjnego traktowania wyboru Komorowskiego na prezydenta, to uderza w demokrację, uderza w podstawy całego naszego państwa - powiedział. Palikot oświadczył też, że jego ugrupowanie chciałoby przeniesienia ciała Lecha Kaczyńskiego z Wawelu na warszawskie Powązki. - Chciałbym, żebyśmy poszukali dobrego pretekstu do wyprowadzenia Lecha Kaczyńskiego z Wawelu. Wszyscy mamy większą niż kiedykolwiek pewność, że to było niestosowne, że Lech Kaczyński nie powinien znaleźć się na Wawelu - powiedział. Przekonywał, że przeniesienie ciała prezydenta na Powązki i tam jego upamiętnienie jakimś pomnikiem złagodziłoby spór w Polsce. - Przebywanie Lecha Kaczyńskiego na Wawelu jest taką drzazgą, taką zadrą wbitą w naród, która powoduje ropę i chorobę. Polacy są jak nigdy skłóceni - powiedział Palikot. Do tej sprawy odniósł się w poniedziałek były minister w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Jacek Sasin. - Wydaje mi się, że sprzeczne z polską tradycją jest przenoszenie grobów. Jeśli pan Janusz Palikot coś takiego proponuje, to się w jakiś sposób poza tą polską tradycją stawia - ocenił. Podkreślił także, że nie wie, kto dał Palikotowi prawo do wypowiadania się w imieniu narodu. - Wolałbym, żeby pan Palikot się w moim imieniu nie wypowiadał - zaznaczył. Stwierdził też: "Jest pewien poziom dyskusji, do którego nie należy się zniżać". - I nie będę więcej komentował słów pana Palikota - zapowiedział. Były prezydencki minister przyznał, że każdy w Polsce ma prawo do własnego zdania. Zaznaczył jednak, że rok temu przeciwko pochówkowi pary prezydenckiej na Wawelu protestowało pod krakowską kurią po 200-300 osób, tymczasem przed trumną pary prezydenckiej hołd oddało 180 tys. osób, a setki tysięcy gromadziły się przed Pałacem Prezydenckim. W jego ocenie, "to pokazuje proporcje". - To mnie przekonywało i wtedy, i przekonuje mnie teraz, że ta decyzja była decyzją słuszną i tak będzie oceniona również w przyszłości - oznajmił. Natomiast były szef Kancelarii Lecha Kaczyńskiego, Maciej Łopiński powiedział PAP, że nie zamierza komentować wypowiedzi Palikota.