Sprawa dotyczy 38-letniego Huberta P., który według ustaleń śledztwa, w latach 2013-2016 molestował i zgwałcił swoją córkę. We wrześniu tego roku Sąd Okręgowy w Opolu uznał winę oskarżonego, wymierzając mu łączną karę sześciu i pół roku pozbawienia wolności. Hubert P. został zobowiązany także do wypłaty 100 tys. zł pokrzywdzonej zadośćuczynienia. Dodatkowo sąd zakazał podsądnemu kontaktowania się z córką i zbliżania się do niej oraz nakazał opuszczenie wspólnego mieszkania na sześć lat. Ze względu na charakter sprawy proces toczył się z wyłączeniem jawności. Na polecenie Prokuratury Krajowej śledczy ze Strzelec Opolskich wnieśli apelację od wyroku. Zdaniem oskarżycieli kara wymierzona Hubertowi P. jest zbyt niska. Prokuratura wniosła o wymierzenie mu kary łącznej 11 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. "W naszej ocenie sąd wymierzył Hubertowi P. karę rażąco niewspółmierną do szkodliwości popełnionego czynu. Zarówno motywacja nakierunkowana na zaspokojenie popędu seksualnego, a także uprzednia karalność oskarżonego powinny skutkować wymierzeniem mu dużo surowszych kar jednostkowych i kary łącznej" - powiedział PAP prokurator Bar. Prokurator domaga się 11 lat więzienia Według prokuratury, wysokość wymierzonej przez sąd kary nie spełni roli w zakresie "wychowawczego oddziaływania na społeczeństwo i jest nieadekwatna do wysokiego stopnia zawinienia i szkodliwej szkodliwości popełnionych czynów". Kara, jaką wymierzył sąd, zdaniem prokuratury, nie spełnia także "poczucia sprawiedliwości społecznej". W skierowanej do wrocławskiego sądu apelacji prokurator domaga się kary po sześć lat więzienia za każde z zarzucanych Hubertowi P. przestępstw i kary łącznej 11 lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności oraz utrzymania wysokości zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonej za doznane krzywdy i zakazu zbliżania się do niej. Uzasadniając konieczność zaostrzenia kar wymierzonych Hubertowi P. prokurator podkreślił, że zależność pokrzywdzonej - dziecka od oskarżonego - rodzica sprawiła, że miała ona utrudnioną możliwość obrony, ucieczki czy też separacji od swojego oprawcy, który posiadając władzę rodzicielską, dysponował większą swobodą działania, mając stały i nieograniczony dostęp do swojej ofiary. Dziewczynka obawiała się, że nikt jej nie uwierzy Prokurator podkreślił, że w takiej sytuacji dziecko zmuszone jest do uruchomienia długotrwałych strategii zaradczych, pozwalających na pozostanie w rodzinie, która jest zarówno źródłem patologii, jak i oparcia. Położenie pokrzywdzonej wskutek przestępczych działań oskarżonego jej ojca było tragiczne. Dziewczynka obawiała się, że nikt jej nie uwierzy, bowiem oskarżony miał duży autorytet w rodzinie, który opierał się na zależności finansowej, bowiem był jedynym żywicielem rodziny, czego oskarżony miał pełną świadomość. W ocenie prokuratury oskarżony swoich czynów dopuścił się umyślnie, przy czym obiektem jego przestępczych działań było jego własne dziecko mające poniżej 15 lat., którym miał obowiązek opiekować się, troszczyć, dbać o jego rozwój psychofizyczny. Tym bardziej, że u pokrzywdzonej dziewczynki zostało stwierdzone upośledzenie umysłowe lekkiego stopnia. Zdaniem oskarżenia, zachowanie ojca ofiary miało destrukcyjny wpływ na dziewczynkę, a konsekwencje psychologiczne i zdrowotne wynikające z kontaktów seksualnych z dorosłym, mogą negatywnie rzutować na całe życie dziecka.