Szef partii na Dolnym Śląsku <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jacek-protasiewicz,gsbi,1610" title="Jacek Protasiewicz" target="_blank">Jacek Protasiewicz</a> twierdzi, że była to kwestia wcześniejszych ustaleń z Grzegorzem Schetyną. Jak zaznaczył, wspólnie z Bogdanem Zdrojewskim uznali, że nie będą wchodzić do zarządu. Wszyscy rekomendowani przez Protasiewicza Czterema wiceprzewodniczącymi partii w regionie zostali: posłanka Ewa Drozd, posłowie Stanisław Huskowski i Tomasz Smolarz oraz starosta bolesławiecki Cezary Przybylski. Nowym sekretarzem partii na Dolnym Śląsku został starosta milicki Piotr Lech, zaś skarbnikiem radna powiatu wrocławskiego Dorota Galant. Zarówno sekretarz, skarbnik jaki i wiceprzewodniczący byli rekomendowani przez przewodniczącego partii w regionie europosła Jacka Protasiewicza. Dziś wybrano również dziesięciu pozostały członków zarządu. W tej grupie znaleźli się zarówno zwolennicy Protasiewicza, jak i Schetyny. On sam nie zgłosił swojej kandydatury do zarządu partii w regionie. Protasiewicz w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że proponował Schetynie rolę w zarządzie, ale nie kandydaturę na jednego z wiceprzewodniczących. - Zarówno minister Bogdan Zdrojewski, jak i Grzegorz Schetyna zdecydowali, że nie chcą wchodzić do zarządu - powiedział Protasiewicz. Po wyborach wybuchła afera W październiku, podczas zjazdu delegatów partii w Karpaczu, Protasiewicz wygrał ze Schetyną różnicą 11 głosów wybory na przewodniczącego partii w regionie. Kilka dni po wyborach "Newsweek" ujawnił nagranie, z którego wynika, że poseł PO Norbert Wojnarowski, stronnik europosła Jacka Protasiewicza, obiecuje jednemu z delegatów na zjazd dolnośląskiej PO Edwardowi Klimce załatwienie stanowiska w KGHM. W zamian chce oddania głosu na Protasiewicza. W kolejnych dniach opublikowano następne nagranie, tym razem film. Według informacji "Newsweeka" poseł Michał Jaros i radny z Polkowic Tomasz Borkowski mieli namawiać delegata do głosowania na Protasiewicza, a w zamian sugerować, że działacz mógłby trafić do rady nadzorczej jednej z państwowych spółek. Po doniesieniach medialnych i zawiadomieniu złożonym przez europoseł PO Piotr Borys w sprawie nieprawidłowości podczas wyborów władz dolnośląskiej Platformy, legnicka prokuratura rozpoczęła postępowanie sprawdzające w tej sprawie. Jak wyjaśniła rzeczniczka legnickiej prokuratury Lilianna Łukasiewicz, "postępowanie sprawdzające toczy się w związku z artykułem 230 paragraf 1 kodeksu karnego, czyli chodzi o ustalenie, czy mogło dojść do obietnicy korzyści majątkowych lub osobistych w zamian za odpowiednie głosowanie podczas wyborów". Śledczy mają czas do 30 listopada na decyzję, czy zostanie wszczęte dochodzenie w tej sprawie. Po upublicznieniu nagrań Zarząd Krajowy PO zdecydował, że nie będzie powtórnych wyborów władz PO na Dolnym Śląsku; jednomyślnie zawiesił też na trzy miesiące w prawach członków partii zarówno osoby, które nagrały rozmowy ujawnione przez "Newsweek", jak i te, które zostały nagrane.